Stalowcy po raz drugi u siebie przegrywają z rywalem, z którym powinni wygrać. Świt to młody zespół, który w Stalowej Woli nie pokazał nic wielkiego, a mimo to zainkasował komplet punktów. - To wypadek przy pracy. W następnej kolejce już wszystko wróci do normy - stwierdził po zawodach obrońca zielono-czarnych Przemysław Żmuda.
Podobny przebieg miał mecz z Garbarnią Kraków, który to Stal przegrała aż 0:3. Podopieczni Sławomira Adamusa w sobotnim meczu nie mieli w ogóle pomysłu na grę przeciwko ekipie z Nowego Dworu Mazowieckiego. - Powtórzyła się sytuacja, że po raz kolejny brakowało nam pomysłu na grę. Niestety jedną akcją przegrywamy spotkanie i trzy punkty jadą do Nowego Dworu. Tak nie może być jeśli chcemy walczyć o najwyższe cele. Musimy to poprawić i mam nadzieję, że w meczu z Jeziorakiem w najbliższa sobotę się zrehabilitujemy - dodał obrońca Stali.
Stalówka ma jeden poważny problem. Jeśli pierwsza straci gola, to nie potrafi się już podnieść i chociażby zremisować. Stalowcy trzykrotnie tracili bramkę w meczu jako pierwsi i zanotowali w tych potyczkach porażki. - Jest to na pewno spory problem, ale w poprzednich meczach pokazaliśmy, że potrafimy sobie i z tym poradzić. Przegrywaliśmy w Olsztynie już 2:0, a mimo to potrafiliśmy wyrównać. Musimy popracować nad charakterem. Nawet remis ze Świtem byłby dobrym rezultatem - kontynuuje.
Stalowcy bardzo chcieli podtrzymać passę i w dwóch meczach na własnym obiekcie zgarnąć komplet punktów. Już wiadomo, że zielono-czarnym nie uda się zrealizować tego celu. Zespół po porażce ze Świtem wierzy w sukces w kolejnym pojedynku z Jeziorakiem Iława. Stalowcy jeśli chcą awansować muszą wygrywać spotkania szczególnie na własnym obiekcie. - Musimy w każdym meczu walczyć o punkty. W sobotę z Jeziorakiem postaramy się o komplet punktów. Myślę, że zgarniemy całą pulę. Na pewno nie podejdziemy do tego spotkania z takim nastawieniem, że koniecznie musimy wygrać. Po prostu musimy zagrać swoje, poukładać to sobie w najbliższych dniach i ten styl gry wróci - stwierdził Przemysław Żmuda.
Po meczu opiekun zespołu z Podkarpacia mówił, że jego podopieczni chyba nieco zlekceważyli rywala i już w szatni dopisali sobie punkty. Z takim stwierdzeniem nie zgodzili się zawodnicy Stali. - Nie było takiego podejścia z mojej strony i myślę, że ze strony chłopaków także nie. Wiemy o co walczymy. Takie passy są fajne i chcieliśmy je podtrzymać. Nie udało nam się teraz - dodał obrońca Stalówki. Zdaniem szkoleniowca Stali tego spotkania zielono-czarni nie powinni przegrać, gdyż Świt nie pokazał w Stalowej Woli nic nadzwyczajnego. - Pewnie ma rację. Trener oglądał to spotkanie z boku i widział nasze poczynania na boisku. Mieliśmy więcej okazji niż Świt, a gracze tego zespoły mieli właściwie jedną i ja wykorzystali. To nie była jakaś klarowna okazja. Był korner, po którym Gmitrzuk trafił do siatki strzałem głową. Ćwiczyliśmy takie stałe fragmenty gry i każdy z nas wiedział co ma robić - zakończył Przemysław Żmuda.