O co walczy Korona Kielce?

Cztery zwycięstwa i cztery remisy to dorobek Korony Kielce w trwającym sezonie T-Mobile Ekstraklasy. Złocisto-krwiści rundę jesienną rozpoczęli znakomicie, od jakichkolwiek deklaracji i wyznaczania wysokich celów konsekwentnie jednak uciekają.

Podopieczni Leszka Ojrzyńskiego potrafili w tym sezonie wygrać ze Śląskiem Wrocław oraz zremisować z Wisłą Kraków i Polonią Warszawa. Ich dorobek jest jednak o punkt... niższy, aniżeli w analogicznym okresie poprzedniego sezonu! Przypomnijmy, że przed rokiem po ośmiu kolejkach złocisto-krwiści z bilansem 5-2-1 zajmowali w ligowej tabeli drugą lokatę, tuż za plecami Jagiellonii Białystok, po zakończeniu rundy jesiennej plasowali się wysoko, a fatalna wiosna sprawiła, że zakończyli rozgrywki na odległej, trzynastej pozycji.

- Nie chcemy, żeby ta sytuacja się powtórzyła, więc umiarkowanie i spokojnie podchodzimy do tego, co dzieje się w tej chwili - wyjaśnia w rozmowie ze SportoweFakty.pl jeden z najbardziej doświadczonych zawodników złocisto-krwistych Paweł Sobolewski, który w Koronie występuje od czterech lat i doskonale pamięta ubiegłosezonową huśtawkę nastrojów.

Przed startem sezonu drużynę z Kielc opuściło kilku znanych zawodników, a władze klubu i trener Ojrzyński zgodnym chórem zapowiedzieli, że celem zespołu jest przede wszystkim utrzymanie w najwyższej klasie rozgrywkowej, a dobry początek rozgrywek owej retoryki nie zmienia. - Aby się utrzymać, trzeba zdobyć co najmniej trzydzieści oczek. Różne były w przeszłości sytuacje, czasem jest tak, że drużyna się zatnie i nie można zdobyć bramki, punktu - wyjaśnia Sobolewski. Póki nam idzie, to chcemy to wykorzystywać. Oczywiście przyjdzie kiedyś taki mecz, że przegramy, ale mamy nadzieję, że nasza passa będzie trwała jak najdłużej - mówi były gracz Jagiellonii Białystok.

- Cieszymy się, że jesteśmy pierwsi, ale proszę zauważyć, że ta liga jest naprawdę wyrównana i przegrywając jeden mecz moglibyśmy spaść na trzecią czy czwartą pozycję, a kolejna porażka zepchnęłaby nas na miejsce ósme. No i co? Byłaby klapa - rozsądnie argumentuje Sobolewski. Jego zespół w najbliższej kolejce podejmie Górnika Zabrze i będzie faworytem, później piłkarzy czeka z kolei dłuższa przerwa związana z meczami drużyn narodowych.

O złocisto-krwistych mówi się, że oczka zdobywają nie piłkarską klasą, ale przede wszystkim ostrą i bezpardonową walką. - Nie gramy pięknie, ale punktujemy i to się liczy - ucina Sobolewski. W poniedziałek jego zespół powstrzymał Polonię Warszawa. - Chłopaki byli bardzo zaangażowani i chcieli wygrać. Po nas można było się spodziewać walki, wybijania piłki, bronienia się i grania na zero z tyłu, bo jesteśmy drużyną - jak to wszyscy przed sezonem mówili - do bicia, która będzie dostawać w każdym meczu. Polonia tymczasem była stawiana w roli faworyta, miała walczyć o mistrza, a tego po grze nie widać - przyznaje doświadczony pomocnik.

Negatywne recenzje i uwagi dotyczące boiskowej postawy piłkarzy Korony nie ruszają. - Za piękną grę nikt nam punktów nie da. Co z tego, że z Polonią rozegralibyśmy dwie czy trzy ładne akcje więcej, prezentowalibyśmy się cudownie, a przegrali 3:0, bo nie cofalibyśmy się całą drużyną i nie wybijali piłki na oślep? - retorycznie zapytuje Sobolewski. - Chcemy wygrywać i zdobywać punkty. A kiedy zaczniemy mówić, że gramy o coś więcej? Gdy zdobędziemy taką ilość oczek, która da nam utrzymanie - podsumowuje pomocnik złocisto-krwistych.

Komentarze (0)