Lechia Gdańsk po remisie z PGE GKS-em Bełchatów ma na swoim koncie czwarty mecz bez zwycięstwa. - Powinniśmy wygrać to spotkania, bo mieliśmy takie szanse, że aż niemożliwe jest to, że nie udało nam się ich wykorzystać - nie wierzy Josip Tadić, który jest zawiedziony faktem, że gdańszczanie nie potrafią też trafić do bramki rywala. - Nie wiem co się dzieje. Każdy chce wygrywać, ale ciągle nie udaje nam się strzelić bramki - powiedział Chorwat.
W pierwszej połowie Tadić miał szansę na strzelenie bramki. Przebiegł z piłką przez prawie całą połowę, praktycznie minął już bramkarza i mając przed sobą całą bramkę, trafił w słupek! - Byłem sam i moje zagranie to było po prostu gówno. Cóż więcej mogę powiedzieć - zastanawia się Tadić, który uczestniczył też w bardzo kontrowersyjnej sytuacji w drugiej połowie, gdzie był powstrzymywany na polu karnym przez obrońcę. - Uważam, że powinien być rzut karny. Rywal trzymał mnie dwoma rękami, a gdyby nie to mógłby być gol. Wszystko wyjaśnią powtórki telewizyjne - stwierdził.
W drugiej połowie to PGE GKS Bełchatów miał więcej szans na zdobycie bramki. - GKS miał swoje szanse, bo my się bardzo otworzyliśmy, chcąc strzelić bramkę. To normalne, że w takiej sytuacji rywale również mogą się wykazać - wypowiedział się zawodnik z Chorwacji, wierzący że wreszcie uda mu się strzelić bramkę w T-Mobile Ekstraklasie. - Ciągle wierzę w to, że w końcu się przełamię. Każdy mecz to osobna historia i w następnej kolejce wprost musimy strzelić gola, aby wygrać - zakończył.