Kielecki koszmar Borisa Peskovicia

Po 3,5 roku na boiska piłkarskiej ekstraklasy wrócił Boris Pesković. Doświadczony golkiper bronił bramki Górnika w wyjazdowej potyczce z Koroną Kielce, ale swojego powtórnego debiutu Słowak wspominać najlepiej nie może.

Na polskich boiskach Boris Pesković nie jest osobą anonimową. Doświadczony Słowak reprezentował barwy m.in. Widzewa Łódź, Pogoni Szczecin, Zagłębia Sosnowiec czy Górnika Zabrze.

W Polsce zasłynął nade wszystko z afery barażowej pomiędzy Świtem Nowy Dwór Mazowiecki a Szczakowianką Jaworzno. Zeznania byłego bramkarza nowodworzan o sprzedanych barażach znacząco nagłośniły sprawę korupcji w rodzimym futbolu i zaowocowały pierwszymi restrykcyjnymi karami indywidualnymi i klubowymi.

Przez trzy ostatnie sezony Pesković występował w Portugalii, Rumunii i na Słowacji. Latem wrócił do Zabrza, ale na swój powtórny debiut w barwach śląskiej drużyny przyszło mu czekać aż do 9. kolejki. Wybiegł w wyjściowej jedenastce Górnika na wyjazdową potyczkę z Koroną w Kielcach. Był to pierwszy występ słowackiego golkipera na polskich boiskach od 26 kwietnia 2008 roku, kiedy zagrał w zabrzańskich barwach zagrał przy Roosevelta... przeciwko Koronie (0:3).

Mecz rozpoczął dobrze, bo już w pierwszych minutach wyszedł z pojedynku sam na sam z Michałem Zielińskim. Potem było już tylko gorzej. Jeszcze przed przerwą dał się pokonać Zielińskiemu i Jackowi Kiełbowi, nie ustrzegając się w kilku kolejnych sytuacjach poważnych błędów.

- Zaczęliśmy ten mecz bardzo źle. Trener uprzedzał nas, że Korona będzie przez pierwsze pół godziny na boisku szalała i wychodziła z siebie, by zdobyć bramkę. My mieliśmy spokojnie ten moment przeczekać i potem zaatakować. Straciliśmy jednak dwie bramki i potem odrobić ten wynik było już bardzo ciężko - przyznaje słowacki bramkarz drużyny z Roosevelta.

Górnik wciąż tkwi w kryzysie. Zabrzanie nie potrafią wygrać już od czterech ligowych kolejek. - Mamy dwa tygodnie, żeby zacisnąć zęby i żeby coś w naszej grze drgnęło. Czekają nas ciężkie mecze z Polonią i Ruchem Chorzów i chcąc uniknąć nerwowej końcówki sezonu musimy w obu zdobyć punkty. Początek sezonu pokazał, że potrafimy grać w piłkę. Teraz tylko coś się "zacięło", ale tak czasami bywa - uspakaja gracz drużyny 14-krotnych mistrzów Polski.

Źródło artykułu: