- Oprócz mnie urazy przytrafiły się również innym reprezentantom. Niestety, po dokładnym przebadaniu okazało się, że mam naderwany mięsień przywodziciela i czeka mnie około dwóch tygodni przerwy. Pech polega na tym, że kontuzji nabawiłem się już kilkanaście dni temu w meczu ligowym. Według wstępnej diagnozy nic mi nie było, dlatego wybiegłem na boisko w spotkaniu Ligi Mistrzów przeciwko Lille. Po meczu okazało się, że wcale tak kolorowo nie jest - powiedział obrońca.
Od razu po informacji o urazie pojawiły się komentarze, że Głowacki znów jest kontuzjowany. - Wkurza mnie to, tym bardziej że długo nie złapałem żadnego urazu. Poza tym nie jest to kontuzja z cyklu "nie gram trzy miesiące". W kilkanaście dni naprawię nogę - zapewnił.
Źródło: Przegląd Sportowy.