Przypomnijmy, że po raz ostatni "Ajwen" pojawił się na murawie w meczu kontrolnym, który odbył się we wtorek 27 września na stadionie przy Drodze Dębińskiej. Warta pokonała wówczas III-ligowca 2:1.
Paweł Iwanicki zakończył rywalizację z urazem, dlatego konieczne było przeprowadzenie badań. - Pierwsze diagnozy były fatalne i dramatyczne. Mówiły o zerwaniu więzadła tylnego, mocnym naciągnięciu więzadła pobocznego i pęknięciu łękotki. Gdyby to wszystko się sprawdziło, to nie wiem czy mógłbym pracować w straży pożarnej, nie mówiąc już o powrocie na boisko - powiedział żartobliwie 27-letni pomocnik.
Ostatnie dni pokazały jednak, że rzeczywistość nie jest tak beznadziejna. - Pierwsze wyniki otrzymałem po USG. Poszedłem z nimi do lekarza klubowego i on stwierdził, że nie ma tragedii. Wykonał jeszcze badania kontrolne, a następnie zlecił rezonans magnetyczny, uznając, że będzie on wiarygodniejszy. Już go przeprowadzono i diagnoza jest całkiem optymistyczna. Okazało się, że nie doszło do zerwania więzadeł. Są jedynie naciągnięte i to w niewielkim spotkaniu. Poza tym łękotka jest cała i nie uległa pęknięciu - dodał Iwanicki.
Jak długo zatem potrwa rekonwalescencja skrzydłowego Warty? - Wyniki rezonansu są jeszcze w klinice Rehasport. Niedługo obejrzy je lekarz klubowy i porówna z USG. Gdy ostatecznie potwierdzimy, że nic poważnego się nie stało, to będzie można zacząć rehabilitację. Myślę, że potrwa ona około cztery tygodnie. Mam zatem szansę powrócić na boisko jeszcze w rundzie jesiennej. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, to będę w stanie zaleczyć kontuzję do końca października - oznajmił 27-letni pomocnik.
Iwanicki nie miał w tym sezonie pewnego miejsca w składzie. W I lidze zaliczył tylko sześć występów (jeden raz w wyjściowej jedenastce). Jednak od dłuższego czasu bardzo dobrze wywiązuje się z roli rezerwowego. Strzelił gola w wyjazdowym spotkaniu z Olimpią Elbląg, które ekipa Artura Płatka wygrała 2:0.