Podopieczni Piotra Rzepki przystępowali do sobotniego spotkania przy Twardowskiego jako cichy faworyt. Łęcznianie spoglądali bowiem na Portowców z pozycji wicelidera tabeli i w przeciwieństwie do rywali - ostatnie trzy kolejki mogli zaliczyć do szczególnie udanych. Obraz widowiska zaprzeczył jednak niedawnym wynikom i układowi pierwszoligowej drabinki. Piłkarze Bogdanki przez większą część meczu stanowili tło dla pragnących wydostać się z dołka szczecinian, popełniając proste błędy w obronie i grając bez pomysłu w ofensywie.
Przyjezdni zerwali się do groźnych ataków dopiero w końcówce pierwszej części, gdy już przegrywali po trafieniu Roberta Kolendowicza. Delikatna inicjatywa i przewaga w posiadaniu piłki nie przełożyła się jednak na jakiekolwiek zagrożenie pod bramką Pogoni. Pozostawiony bez wsparcia Nildo działał niemal w pojedynkę, a próby strzałów przelatywały nad poprzeczką i obok słupków. Dość powiedzieć, iż piłkarze Bogdanki zmusili Radosława Janukiewicza do wysiłku dopiero w 79. minucie spotkania. - Zbyt mało graliśmy piłką, choć sprzyjały temu warunki. Każdy z nas chciał i próbował holować futbolówkę, rzadko uruchamialiśmy skrzydła. Więcej mankamentów ofensywnych pokaże spokojna analiza - tłumaczył obrońca Bogdanki Łukasz Pielorz.
Zawodnicy Bogdanki nie odczarowali w sobotę stadionu przy Twardowskiego
Mimo marnej postawy przyjezdnych w pierwszej połowie, po przerwie rezultat nadal pozostawał sprawą otwartą. Druga część meczu nie przyniosła jednak żadnego przełamania w szeregach łęcznian, a wręcz przeciwnie - jeszcze większy marazm trwający do ostatniego kwadransa. O piłkarskie emocje zadbali z kolei szczecinianie, a szczególnie Edi Andradina, który zdobył dwa gole i popisał się asystą przy trafieniu Donalda Djousse. - Nie ukrywajmy, że w sobotni wieczór zupełnie nic nam nie wychodziło. Czego nie próbowaliśmy robić, wszystko wyglądało źle. Nie można tak grać w seniorskiej piłce, zaprezentowaliśmy się co najmniej o dwa poziomy słabiej od gospodarzy - komentował bez owijania w bawełnę Pielorz.
- Zgodzę się z tezą, iż Pogoń była dzisiaj do ugryzienia i nie zagrała fantastycznych zawodów. Rywale obnażyli jednak wszystkie nasze błędy. Po prostu wykorzystali naszą słabość i katastrofalne pomyłki w obronie - potwierdził nasz rozmówca, przygnębiony sobotnią porażką. - Przed każdym starciem mamy podobny pomysł na grę, ale tym razem nie wcieliliśmy założeń w życie. Mieliśmy być chociażby taktycznie poukładani w tyłach, a praktyka wyglądała inaczej. Ciężko coś mówić po takim występie. Musimy uderzyć się w pierś i szybko odrobić stracone oczka - dodał piłkarz mający za sobą epizod w ekstraklasie.
Szczęściem w nieszczęściu łęcznian były pozostałe wyniki trzynastej, pechowej dla faworytów kolejki. Swoje pojedynki przegrały solidarnie trzy czołowe zespoły. Punkcik wywalczyła tylko świnoujska Flota, która nie zdołała jednak doskoczyć w tabeli do piłkarzy Bogdanki. - Z taką grą nie ma sensu spoglądać na rezultaty pozostałych spotkań. Prezentując taki styl, szybko możemy spaść w okolice środka stawki. Mogliśmy dzisiaj zbliżyć się do Zawiszy, ale ta sztuka nam się nie powiodła. Przeanalizujemy ten występ na spokojnie i zrobimy wszystko, aby nie powtórzyć takiej gry w następnym spotkaniu - zapowiedział Łukasz Pielorz.