Oba zespoły przystępowały do tego pojedynku z umiarkowanym optymizmem. Zieloni liczyli na trzecią wygraną z rzędu, zaś ekipa z Sądecczyzny legitymowała się znakomitym bilansem w pojedynkach rozgrywanych poza domem. Zanosiło się na ciekawe widowisko, ale te przewidywania nie znalazły potwierdzenia w rzeczywistości. Kibice, którzy wybrali się na Stadion Miejski w Poznaniu, obejrzeli średnio interesujący mecz, zwłaszcza w pierwszej połowie, w której odnotowano znikomą ilość czystych sytuacji.
Warta może być zadowolona przede wszystkim z pierwszego kwadransa. Podopieczni Artura Płatka zaczęli solidnie, atakowali i stosowali wysoki pressing. To sprawiało, że gra toczyła się na połowie gości i można było odnieść wrażenie, że Kolejarz będzie miał problemy. Zieloni nie potrafili jednak przełożyć dominacji w polu na klarowne sytuacje. Z dystansu uderzali wprawdzie Alain Ngamayama i Tomasz Foszmańczyk, lecz nie były to próby na tyle groźne, by pokusić się o otwarcie wyniku.
Z upływem czasu przewaga warciarzy zanikała i spotkanie stało się wyrównane. Temperatura wzrosła nieco w końcówce pierwszej połowy, jednak nie z powodu spięć podbramkowych, a kontrowersyjnej decyzji arbitra. W 34. minucie na murawie pojawił się Adrian Laskowski, który zastąpił kontuzjowanego Bartosza Bereszyńskiego. Młody pomocnik zielonych nie pograł długo, gdyż jeszcze przed przerwą... został wyrzucony z boiska. Pierwsza żółta kartka - za faul taktyczny - nie wywołała wielkiego zdziwienia, ale po drugiej gospodarze czuli się mocno pokrzywdzeni. Jarosław Chmiel ukarał bowiem zawodnika Warty za rzekome symulowanie faulu przed polem karnym. Nie brakowało jednak głosów, że Laskowski wcale nie oszukiwał arbitra, a faktycznie był nieprzepisowo powstrzymywany.
Przez ponad połowę spotkania Warta musiała grać w osłabieniu i, o dziwo, to jej pomogło. Poznaniacy zaczęli spisywać się lepiej, przejawiali większą ochotę do ataku i w drugiej części rywalizacji spychali gości do defensywy. Cóż jednak z tego, skoro wciąż mieli problemy z zatrudnianiem Łukasza Lisaka. Tymczasem Kolejarz zaczaił się i ze stoickim spokojem czekał aż odważnie grający gospodarze popełnią błąd. To była doskonała taktyka, bo sprawdziła się w stu procentach. O wszystkim zdecydowała 63. minuta, w której koszmarną, juniorską pomyłkę zanotował Łukasz Białożyt. Młody pomocnik stracił piłkę w niegroźnej sytuacji na połowie rywala i ekipa ze Stróż skontrowała w dużej przewadze liczebnej. W ostatniej fazie akcji Konrad Cebula wyłożył futbolówkę Januszowi Wolańskiemu, a ten tylko dostawił nogę i trafił do pustej bramki.
Warciarze starali się nie załamywać i atakowali z jeszcze większą zaciekłością. Efekt? Mogli wyrównać już po trzech minutach. Piotr Reiss podał do wbiegającego w pole karne Foszmańczyka, a ten minął obrońcę i oddał bardzo ładny techniczny strzał. Jednak ku jego rozpaczy Lisak popisał się fantastyczną robinsonadą i sparował piłkę na poprzeczkę. Na trybunach dało się słyszeć potężny jęk zawodu. Było zresztą czego żałować, bo później gospodarze tak klarownej sytuacji już nie stworzyli. Permanentnie wprawdzie przebywali na połowie przeciwnika, jednak grali schematycznie, niedokładnie i bez elementu zaskoczenia.
Trzeba przyznać, że w kilku sytuacjach dziwne decyzje podejmował arbiter. Jarosław Chmiel nie udźwignął presji i popełniał sporo drobnych błędów, zbyt często przede wszystkim używając gwizdka. Gospodarze - mając na uwadze jeszcze wyrzucenie z boiska Laskowskiego w pierwszej części - byli ogromnie zirytowani pracą sędziego i mieli do niego mnóstwo pretensji. Domagali się m. in. rzutów karnych za zagrania ręką, które ich zdaniem zdarzały się defensorom Kolejarza. To wszystko na nic się jednak zdało. Arbiter ani myślał wskazać na "wapno", a sama Warta też nie miała specjalnego pomysłu na złamanie solidnie grającej defensywy zespołu z Sądecczyzny.
Kolejarz utrzymał skromne prowadzenie do końca i zaliczył piąte wyjazdowe zwycięstwo w sezonie. To fantastyczny wynik, zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że latem wielu fachowców nie dawało drużynie ze Stróż wielkich szans nawet na uniknięcie spadku. Tymczasem obecnie podopieczni Przemysława Cecherza zajmują 2. (!) miejsce w tabeli.
Cóż natomiast można powiedzieć o Warcie? Piłkarze Artura Płatka nie mają już problemów kondycyjnych, nie brakuje im też ambicji i zaangażowania. Zawodzą za to pod względem stabilności formy. Przy takiej sinusoidzie wyników, a przede wszystkim nieumiejętności wykorzystywania atutu własnego boiska (zaledwie cztery oczka w pięciu meczach), na pewno nie da się wywalczyć awansu do T-Mobile Ekstraklasy.
Warta Poznań - Kolejarz Stróże 0:1 (0:0)
0:1 - Wolański 63'
Składy:
Warta Poznań: Radliński - Sasin (81' Magdziarz), Sobieraj, Jasiński, Otuszewski, Ngamayama, Foszmańczyk, Bereszyński (34' Laskowski), Białożyt (67' Gajtkowski), Reiss, Klatt.
Kolejarz Stróże: Lisak - Cichy, Markowski, Niane, Walęciak, Gryźlak (71' Zawiślan), Chrapek, Stefanik, Cebula (67' Zawadzki), Wolański (90' Basta), Kowalczyk.
Żółte kartki: Sasin, Laskowski, Jasiński (Warta) oraz Walęciak, Stefanik, Kowalczyk (Kolejarz).
Czerwona kartka: Laskowski /43' za drugą żółtą/ (Warta).
Sędzia: Jarosław Chmiel (Nowy Dwóch Mazowiecki).
Widzów: 3800.
Statystyki
Warta - Kolejarz | I połowa | II połowa | razem |
---|---|---|---|
strzały | 6:3 | 4:4 | 10:7 |
strzały celne | 4:2 | 1:2 | 5:4 |
strzały niecelne | 2:1 | 3:2 | 5:3 |
rzuty rożne | 5:2 | 3:4 | 8:6 |
spalone | 0:3 | 0:3 | 0:6 |