Kapitan Czarnych Koszul: Dostaliśmy obuchem

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Polonia Warszawa po słabym meczu zremisowała przy Konwiktorskiej z Górnikiem Zabrze. Czarne Koszule komplet punktów straciły już w doliczonym czasie gry.

Podopieczni Jacka Zielińskiego prowadzili po golu strzelonym w pierwszej połowie przez Edgara Caniego. Kilka chwil przed końcem regulaminowego czasu gry sytuację sam na sam zaprzepaścił Daniel Sikorski, a w odpowiedzi Michała Gliwę w kontrowersyjnych okolicznościach - po przyjęciu piłki ręką - pokonał Prejuce Nakoulma.

- Nie był to najlepszy mecz w naszym wykonaniu, zabrakło ładnej gry, a widowisko nie było porywające. Powinniśmy jednak to spotkanie wygrać, gdyby sędzia nam tego nie odebrał - przyznaje kapitan Czarnych Koszul, Łukasz Trałka. Po końcowym gwizdku Poloniści otoczyli sędziego głównego i długo protestowali. Wcześniej za dyskusje Trałka i Tomasz Jodłowiec ukarani zostali żółtymi kartkami, a na trybuny odesłany został trener bramkarzy, Radosław Majdan. Arbitrzy do szatni schodzili w eskorcie ochroniarzy.

Poloniści w pierwszej części gry zdominowali przebieg boiskowych wydarzeń, po przerwie spuścili jednak z tonu. - Chcieliśmy wyjść na drugą połowę i strzelić drugą bramkę, żeby to spotkanie było już pod naszą kontrolą. Wiedzieliśmy, że gdy zdobędziemy kolejnego gola, Górnik nie będzie już w stanie nic zrobić - relacjonuje Trałka. - Pierwsze dziesięć minut drugiej połowy w naszym wykonaniu było bardzo słabe. Górnik zobaczył, że może w tym spotkaniu coś ugrać i ruszył zdecydowanie. My szybko się pogubiliśmy - wyjaśnia kapitan stołecznej drużyny.

Dwa razy sam przed Michałem Gliwą był Nakoulma, bramkarz Czarnych Koszul z pojedynków wychodził jednak obronną ręką. Bezradny był w doliczonym czasie gry, gdy napastnik z Burkina Faso bezczelnie wbiegł między dwóch obrońców Polonii i przerzucił futbolówkę nad warszawskim golkiperem.

Zmiana na pozycji bramkarza nie była jedyną roszadą, na jaką przed starciem z Górnikiem zdecydował się trener Zieliński. Po raz pierwszy w tym sezonie od pierwszej minuty na boisku pojawił się Miłosz Przybecki, a rolę ofensywnego pomocnika pełnił Pavel Sultes. - To są decyzje trenera i ja nie będę ich oceniał - mówi Trałka, pytany o roszady w wyjściowej jedenastce. - Są różne sytuacje, są kartki, są kontuzje i trener próbuje tym składem ratować sytuację. Chce czy nie chce, te zmiany muszą być wykonywane. Mam nadzieję, że teraz wszyscy dojdą do zdrowia i będziemy już grać stabilnym składem - przyznaje były zawodnik Pogoni Szczecin.

Czarne Koszule na ligowe zwycięstwo czekają już od trzech spotkań, a nad zespołem wciąż wisi widmo czterobramkowej klęski we Wrocławiu. - Nie ma przełamania i nie widać lepszej gry - przyznaje Trałka. - W tym spotkaniu nie chodziło o to, żeby zagrać pięknie. Oczywiście fajnie by było zagrać dobrze, strzelić dwie, trzy bramki i jechać do domu. Najważniejsze były jednak trzy oczka, żeby po porażce ze Śląskiem trochę się odkręcić i zacząć wspinaczkę w górę tabeli. Tylko to się liczyło, punktów nie udało się jednak zdobyć - mówi.

- Dostaliśmy obuchem i to dosyć konkretnie, tym zespołem nie trzeba już wstrząsać. Wszyscy zdają sobie sprawę, jaka jest teraz sytuacja i nie ma wśród nas takiego, który by spadł i przechodził obojętnie obok tego, co się dzieje - podsumowuje kapitan Czarnych Koszul. Za tydzień Polonia zagra z ostatnią w lidze Cracovią, a do gry zdolni powinni być już Robert Jeż i Tomasz Brzyski, których w sobotę zabrakło nawet na ławce rezerwowych. Do lidera zespół Zielińskiego traci cztery oczka i na kolejne punktowe ubytki w najbliższym czasie pozwolić sobie nie może.

Źródło artykułu: