We wcześniejszych 11 meczach BVB o stawkę Jakub Błaszczykowski trzykrotnie zagrał w wyjściowej jedenastce, a osiem razy wszedł z ławki. Tymczasem na WeserStadion całe spotkanie spędził wśród rezerwowych. Juergen Klopp wolał desygnować do gry znajdującego się w fatalnej dyspozycji Kevina Grosskreutza, rekonwalescenta Lucasa Barriosa, a nawet nieopierzonego 18-latka Moritza Leitnera.
Zdaniem dyrektora sportowego Borussii "Kuba" nie zameldował się na placu gry z powodu czerwonej kartki Ivana Perisicia w 47. minucie. - Nie wszedł na boisko, ponieważ graliśmy w osłabieniu. Przebieg meczu wymusił zmianę naszej taktyki - przekonuje Michael Zorc.
Rzeczywista przyczyna mogła być jednak zupełnie inna. Kloppowi i działaczom mistrza Niemiec nie spodobała się zapowiedź odejścia Błaszczykowskiego już w styczniu, jeżeli nie zacznie grać częściej. Jak donosi Ruhrnachrichten, w hotelu w Bremie trener odbył z "Kubą" rozmowę wychowawczą, w której złajał 25-latka za publiczną krytykę. Pouczył Polaka, by w przyszłości wylewał żale wewnątrz klubu, a nie na łamach prasy.
Zamieszanie wokół możliwego odejścia Błaszczykowskiego stara się bagatelizować Zorc. - Sytuacja na pewno nie jest dramatyczna. Byłoby źle, gdyby siedział na ławce i nie był z tego powodu niezadowolony - ucina temat.