- No cóż... Nie dziwmy się potem, że nasze drużyny grają w europejskich pucharach, przeciwnik ich przyciśnie, nie odstawia nogi i okazuje się, że jesteśmy bezradni. My gramy wysoko, pressingiem, może często na pograniczu faulu i sędziowie od razu kwalifikują nam przewinienia, łatwo dają kartki. Mamy sporo zastrzeżeń do tego, jak oceniają naszą grę - powiedział w rozmowie z Gazetą Wyborczą.
- Szkoda, że opinie z mediów przenoszą się potem na boisko. Jestem przekonany, że sędziowie nieraz dali się nabrać na sztuczki naszych rywali. Piłkarze Lecha wywracali i krzyczeli, zanim jeszcze się do nich zbliżyliśmy. Może trochę to wyolbrzymiłem, ale momentami tak właśnie to wyglądało. Doświadczeni arbitrzy, a takim przecież jest pan Małek, powinni z większą wstrzemięźliwością oceniać takiej sytuacje. Ale jeśli my zaczniemy pewne sytuacje piętnować, to może ludzie odpowiedzialni za piłkę też zwrócą uwagę, że przeciwnicy trochę korzystają z tej naszej nieszczęsnej łatki. Bo wiem, że grać z Koroną nie jest im łatwo - dodał.
Źródło: Gazeta Wyborcza Kielce