Wojciech Pawłowski był trzykrotnie sprawdzany przez Legię Warszawa. Ostatecznie uznano, że jest on na tym samym poziomie co inni bramkarze Legii tego rocznika. Po dwóch latach od tamtych wydarzeń, Jakub Szumski, który był uznawany za lepszego bramkarza od Pawłowskiego, wciąż nie zadebiutował w Ekstraklasie. Z kolei wychowanek Bałtyku Koszalin stanie przed szansą poprawienia rekordu ligi ostatniego dziesięciolecia. W sezonie 2005/2006 Łukasz Fabiański w debiutanckim sezonie nie wpuścił bramki przez 298 minut i skapitulował dopiero w czwartym spotkaniu. Gdyby Pawłowski zachował czyste konto w meczu z Lechem, to w kolejnym pozostanie mu już tylko 30 minut do pobicia rekordu.
Legia zrezygnowała z Pawłowskiego na korzyść Lechii. W świetle podpisanej z Bałtykiem Koszalin umowy, legioniści mogli przebierać w piłkarzach tego klubu. Po zapytaniu ze strony menedżera bramkarza Mariusza Lenartowicza bez wahania oddali Pawłowskiego do Gdańska. Lenartowicz zdradza również, że w przejściu do Gdańska, Pawłowskiemu pomogła mama. - Pamiętam, jak prezes Bałtyku krzyknął przez okno budynku klubowego: Wojtuś, faks przyszedł z Lechii Gdańsk! Zapraszają cię na testy. Maczałeś w tym palce? - wspomina na łamach Przeglądu Sportowego Pawłowski.
Od tego momentu w barwach Bałtyku rozegrał jeszcze tylko dwa mecze. Później przeniósł się do Gdańska, gdzie miał trudne początki. Był nawet zmieniony w połowie meczu Młodej Ekstraklasy po wpuszczeniu dwóch bramek. Przyznaje, że musiał zmienić swój styl. Stawiał na efekciarstwo, ale trenerzy wytłumaczyli mu, że chodzi o to, aby było skutecznie, a nie ładnie.
Źródło: Przegląd Sportowy