Jarosław Fojut: Czasami tak jest, że mecz trzeba "przewalcować"

Jarosław Fojut po kontuzji wrócił do składu Śląska Wrocław i jak na razie gra bardzo pewnie. Niedawno wicemistrzowie Polski w ostatnim meczu na Oporowskiej pokonali Podbeskidzie Bielsko-Biała, a teraz przed nimi potyczka z gdańską Lechią.

Artur Długosz
Artur Długosz

Piotr Celeban zapewnił Śląskowi Wrocław zwycięstwo w meczu z Podbeskidziem Bielsko-Biała. Ten obrońca zdobył już trzeciego gola w T-Mobile Ekstraklasie w tym sezonie. - Piotrek (Celeban - dop.red.) znowu strzelił bramkę. Nie wiem z czego, z kolana z tego, co się orientuję - mówił po meczu Jarosław Fojut, jego partner z defensywy.

Wrocławianie musieli się sporo namęczyć, aby odnieść zwycięstwo z drużyną prowadzoną przez Roberta Kasperczyka. Zwłaszcza w końcówce spotkania Górale stwarzali zagrożenie pod bramką Mariana Kelemena po licznych dośrodkowaniach w pole karne. - Pamiętam jeszcze w poprzednim sezonie my również wiele meczów graliśmy w taki sposób. Czasami tak jest, że mecz trzeba "przewalcować". To było jedno z tych spotkań. Podbeskidzie to nie jest zespół grający jak FC Barcelona czy Wisła lub Legia czy jakikolwiek inny zespół, który prowadzi grę. Oni bardziej się nastawiają na kontrataki i grę na Roberta Demjana, który strącą piłkę. Byliśmy przygotowani na to, że trzeba będzie powalczyć w górze z nimi. Nie był to jakiś nasz super dzień, w którym wszystko nam wychodziło, ale wygraliśmy. To jest bardzo ważne, że są te trzy punkty. Fajnie było zakończyć w taki sposób tą erę stadionu na Oporowskiej - skomentował Fojut.

- Podbeskidzie tak samo miało sytuacje, jak i my mieliśmy, aby podwyższyć na 2:0 czy 3:0. Takie mecze czasami są w sezonie. Podbeskidzie to nie jest byle jaka drużyna, która przyjeżdża, aby oddać punkty. Nie ma zresztą teraz żadnego takiego zespołu w lidze. Podbeskidzie gra długą piłkę do przodu i potem walka o nią oraz dużo, dużo dośrodkowań. Temu trzeba się było przeciwstawić. Było w naszej obronie parę błędów dzięki którym zawodnicy Podbeskidzia mieli szansę, brakowało im wykończenia i jakości - dodał stoper drużyny prowadzonej przez Oresta Lenczyka.

Sobotnie spotkanie było ostatnim, które zostało rozegrane na ulicy Oporowskiej. Teraz wicemistrzowie Polski przeniosą się na nowy Stadion Miejski, który może pomieścić ponad 40 tysięcy kibiców. - Na pewno ja nie zdaję sobie tak sprawy z tego, jak kibice którzy na Oporowską chodzą od kilkudziesięciu lat, jak piłkarze, którzy tu grali, kiedy walczyli o Puchar Europy czy zdobywali mistrzostwo Polski. W pewnym sensie zdaję sobie jednak sprawę, że Oporowska to jest duża historia. Wiele meczów zostało rozegranych na tym obiekcie i coś teraz umyka. Teraz jest kolejny nowy stadion, który powstał w Polsce. To wielkie święto, każdy tak naprawdę do tego dążył. Cieszymy się, że będziemy mogli rozegrać mecz na tak fajnym stadionie dla większej publiczności. Mam nadzieję, że tak samo jak zakończyliśmy tą erę tutaj na Oporowskiej tak samo rozpoczniemy ją na nowym stadionie - skomentował Fojut.

Przeciwko Podbeskidziu na boisku pojawił się także Przemysław Kaźmierczak, który na boisko powrócił po półrocznej przerwie - ostatni raz wystąpił 21 kwietnia w starciu przeciwko Wiśle Kraków. - Zawsze się śmieję, że Kazek (Przemysław Kaźmierczak - dop.red.) tak naprawdę bez jednej nogi w górze by super grał. Pokazał to w tym meczu, gdzie wyskakiwał ponad głowy wszystkich i prawie bramkę strzelił. To jego wielka, wielka siła i atut. W takim meczu, jak ten z Podbeskidziem, gdzie potrzebowaliśmy tych centymetrów on bardzo się przydał. Ma się takiego zawodnika, który nie dość, że gra bardzo dobrze, mocno fizycznie i dobrze w górze to jeszcze umie podać, umie zagrać i ma świetną lewą nogę. Dla nas, dla zespołu jest to duży plus, atut, że Kazek wrócił. Cieszymy się z tego - podsumował Fojut.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×