Sześć meczów i tylko dwa punkty - to bilans Górnika w ostatnich tygodniach. Dodając do tego pucharową klęskę w Wejherowie, zabrzanie nie wygrali siedmiu ostatnich meczów o stawkę. Przełamać zamierzają się w meczu z Jagiellonią, która w pięciu dotychczasowych meczach wyjazdowych zdobyła raptem punkt.
Przy Roosevelta o mocnych stronach drużyny z Białegostoku mówi się już od tygodnia. Jako klucz do zwycięstwa sztab szkoleniowy śląskiego zespołu upatruje wyłączenie z gry Tomasza Frankowskiego. Pomocny przy tym ma być asystent trenera Adama Nawałki, Bogdan Zając, który z "Frankiem" występował wspólnie w Wiśle Kraków.
- Najlepszym sposobem na zatrzymanie "Franka" będzie zamknięcie go w toalecie. Wtedy nie mielibyśmy z nim problemów - mówi pół żartem, pół serio drugi trener Górnika. - W każdym zespole jest taki Frankowski, na bramki którego pracuje cała drużyna. My też mamy świadomość, że po to, żeby Tomek strzelił bramkę, to ktoś musi mu tę piłkę wcześniej podać. Patrzymy nie tylko na "Franka", ale na cały zespół Jagiellonii - wyjaśnia Zając.
- Z Tomkiem Frankowskim jesteśmy przyjaciółmi. Jest to super facet, nie tylko na boisku, ale też w życiu. Do życia podchodzi on na pełnym luzie, bo on ciśnienia przed meczem nigdy nie czuje. W dużej mierze silna psychika połączona z dobrymi warunkami strzeleckimi umożliwiła mu dobić do najlepszych strzelców w historii polskiej ligi - ocenia asystent Nawałki.
Zawodnikom Górnika wszystkie atuty Frankowskiego są świetnie znane. - Jest to zawodnik, który przy piłce nie jest często. Zazwyczaj, jak dostaje podanie do rozgrywa je na jeden-dwa kontakty. Rzadko decyduje się na grę na trzy i więcej kontaktów z futbolówką. On zdaje sobie sprawę, że jest typowym lisem pola karnego i dlatego w końcowej fazie akcji właśnie on tak często trafia do siatki. Umiejętność odnalezienia się tam, gdzie być powinien to jego duża siła. My wiemy, jak "Franka" i Jagiellonię zatrzymać - zapewnia Zając.