- Pochodzę z Sanoka, gdzie jak wchodziłem do kina to nie wiem czy sala była większa, jak ta tutaj - takimi słowami przywitał się z dziennikarzami Orest Lenczyk, trener Śląska Wrocław w sali konferencyjnej na nowym stadionie we Wrocławiu.
W piątek wicemistrzowie Polski pokonali 1:0 Lechię Gdańsk. Spotkanie nie stało na najwyższym poziomie. - W meczu z Lechią należało zrobić wszystko, aby wygrać i nie zawieść publiczności. To nam się udało zrobić dzięki naszemu snajperowi numer jeden. Sądzę, że nawet ta ogromna publiczność nam wybaczy styl w jakim osiągnęliśmy to zwycięstwo. Przyznam szczerze, że obawialiśmy się tego meczu. Lechia Gdańsk to nie jest drużyna, która zasługuje na to miejsce w tabeli, które zajmuje. W meczu z nami bardzo wysoko zawiesili nam poprzeczkę. My wywalczyliśmy to zwycięstwo. Nie pamiętam czy w pierwszej połowie kopnęliśmy piłkę w kierunku bramki. Gdyby ktoś zrobił zbitkę z tych akcji, które były w tym spotkaniu to być może byłby to fajny mecz - skomentował doświadczony trener.
Orest Lenczyk przyznał, że w trakcie spotkania kilku zawodników zgłosiło chęć zmiany. - Były fragmenty, momenty w których kilku zawodników zgłaszało jakiś uraz. Zaczęło się od Wasiluka, potem Waldek Sobota, potem jeszcze jeden, ale chyba charyzma pozostałych na boisku kazała im zostać i walczyć do końca, bo nie wypadało opuścić placu gry przy tak dużej, wspaniałej publiczności. Nie mogę powiedzieć, aby wszyscy zawodnicy grali na swoim najlepszym poziomie. Przyzwyczaili w wielu meczach do lepszej gry. Bardzo chcieliśmy to zwycięstwo dowieźć do końca - wyjaśnił trener.
Sporym zaskoczeniem dla wszystkich było to, że w podstawowym składzie Śląska zagrał Rafał Gikiewicz. Mariana Kelemena, podstawowego golkipera Śląska zabrakło nawet na ławce rezerwowych. - Marian Kelemen absolutnie nie był gotowy do gry, to się okazało w piątek rano, chociaż w czwartek jeszcze było trochę optymizmu, że jednak zagra. Po meczu mogę powiedzieć wprost, że gratuluję Rafałowi Gikiewiczowi tego występu, bo bronił bardzo pewnie, a dzięki temu podobnie zagrała cała defensywa - zaznaczył "Oro Profesoro".
Pytany o wrażenia na temat nowego stadionu doświadczony trener odpowiedział: - Nie będę wypowiadał się w samych superlatywach. Nagrałem się z drużynami w których byłem trenerem na takich boiskach, że zazdrościłem krajom w Europie zachodniej. Doczekałem, że możemy grać na takim stadionie, a ja jestem trenerem drużyny, która ma możliwość grania przy takiej publiczności. Bardzo żałuję, że nie wygraliśmy 5:0 i nie zagraliśmy przepięknie, bo pewnie z Wisłą Kraków by trzeba się było martwić, bo następne 40 tysięcy ludzi chciałoby wejść na stadion. Niejednokrotnie na wszystkich meczach polskiej ligi przychodziło łącznie 40 tysięcy kibiców. Zawodnicy zdawali sobie sprawę, że ta publiczność przyszła oglądać bardzo fajny mecz, a nie tylko stadion, bo na stadion można przyjść sobie bez z meczu, incognito - powiedział Orest Lenczyk.
Lechiści mają już za sobą mecz na swoim nowym stadionie, teraz otworzyli arenę Euro 2012 we Wrocławiu. - Bałem pod uwagę, że Lechia grała już mecze na swoim nowym stadionie i może być bardziej odporna psychicznie na ten głośny doping, krzyk. Doping miał raczej pozytywny wpływ na zawodników, ale jak było naprawdę, tego nie wiem - zaznaczył opiekun Śląska Wrocław.
Orest Lenczyk odniósł się także do piłkarzy, którzy w piątek nie mogli pojawić się na boisku. - Bardzo żałuję, że w tym mecz nie mógł wziąć udziału Krzysiu Wołczek, wieloletni piłkarz Śląska. Ja rozumiem co on przezywa. Żałuję, że nie brał też udziału Łukasz Gikiewicz, który ostatnio wchodził do gry, musiałem z kogoś zrezygnować. Cetnarskiego nie brałem pod uwagę, bo się okazało, że na ostatnim treningu skręcił staw skokowy do tego, że w ogóle nie był brany pod uwagę - podsumował szkoleniowiec.