1:0 piłkarze Śląska Wrocław pokonali Lechię Gdańsk. Mecz na nowym Stadionie Miejskim we Wrocławiu obserwowało ponad 42 tysiące widzów. - Bardzo cieszymy się z tego powodu, że wygraliśmy to spotkanie. To był wyjątkowy mecz. Powiem szczerze, że nie mogliśmy sobie wymarzyć lepszego widowiska po względem emocji, ale i zwycięstwa naszej drużyny. To było także ciężkie spotkanie i to nie ulega wątpliwości. Naszym zadaniem jest zdobywanie punktów i cały czas bycie w czubie tabeli. To nam się udało - mówił po meczu kapitan zielono-biało-czerwonych, Sebastian Mila.
- Nie ma się co oszukiwać, że nie był to porywający mecz, szczególnie w pierwszej połowie. Na pewno musimy się przyzwyczaić do tego nowego obiektu, bo zagraliśmy tu oczywiście pierwszy raz. Wsparcie trybun było bardzo odczuwalne. Efekt nowego stadionu widać też po Lechii, która u siebie bardzo się męczy z rywalami, ciężko jej się gra. My im te punkty wyszarpaliśmy i to jest najważniejsze - dodał w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Marek Wasiluk, obrońca wicemistrzów Polski.
Sebastian Mila, kapitan Śląska Wrocław
Sam Wasiluk miał spory udział przy bramce zdobytej przez Śląsk. Wielu obserwatorów dopatrywało się faulu obrońcy Śląska na bramkarzu Lechii, Wojciechu Pawłowskim. - Ciężko mi oceniać czy był faul. Ja wyskoczyłem na piłkę, mnie Pawłowski przy bramce nie interesował. W tej wcześniejszej sytuacji w pierwszej połowie na pewno faul był, bo już byłem rozpędzony, nie mogłem wyhamować. Tutaj szedłem na piłkę, nie wiem jak to wyglądało w telewizji. Ciężko mi oceniać - powiedział stoper.
Marek Wasiluk w starciu z Wojciechem Pawłowskim w I połowie
Murawa na nowym obiekcie Śląska nie była w najlepszym stanie. W końcu dopiero niedawno została ona ułożona. - Murawa w stu procentach nie była jeszcze gotowa, ale to jest zrozumiałe, bo dopiero niedawno została położona. Myślę, że potrzebuje ona trochę czasu. Było grząsko i rzeczywiście trzeba było dobrać dobre buty, ale nam się to udało. Jeśli chodzi o wrażenia i sam stadion są one naprawdę niesamowite. Obiekt robi wrażenie. Bez kibiców już świetnie wygląda, z kibicami jeszcze lepiej. Naprawdę super - wyjaśnił kapitan wrocławian.
Sporym zaskoczeniem dla wszystkich kibiców Śląska było także to, że w wyjściowym składzie wrocławian znaleźli się Rafał Gikiewicz i właśnie Wasiluk. "Giki" zagrał, bo kontuzji nabawił się Marian Kelemen. A Wasiluk? - Nie to, że byłem zaskoczony tym, że zagrałem w podstawowym składzie. Brałem pod uwagę przed tym meczem wszystkie scenariusze. Począwszy od tego, ze mogę grać i skończywszy na tym, że mogę się nie załapać do 18-stki, bo mamy tak wyrównaną drużynę, że niczego nie można być pewnym. Na pewno w pewnym momencie złapałem zadyszkę, bo cały poprzedni rok w Cracovii był dla mnie stracony i zagrałem sporo meczów w miesiąc. Troszkę ta zadyszka przyszła, ale tak od dwóch tygodni czuję już wzrost formy. Cieszę się, że w piątek ona nie spadła - wyjaśnił wypożyczony z Cracovii zawodnik.
Wasiluk miał udział przy golu Johana Voskampa natomiast Gikiewicz mógł sprokurować rzut karny dla Lechii. Arbiter przewinienia bramkarza Śląska jednak się nie dopatrzył. - Widziałem, że na pewno piłkę "Giki" podbił i ona zmieniła tor lotu. Wydawało mi się z boiska, że nie było karnego, ale wiadomo, że pewnie obiektywnie nie będę, bo jestem ze Śląska - skomentował Wasiluk.
Spotkanie z trybun oglądało ponad 42 tysiące widzów. Fani przez cały mecz żywiołowo dopingowali kibiców obu ekip. - Emocje były ogromne. Dziękujemy kibicom za to, że przyszli na stadion, że wspierali nas na tym meczu. Nasłuchiwaliśmy tych wiadomości ile tych biletów zostało sprzedanych. To wyjątkowy dzień dla całego Wrocławia. Cieszmy się z tego - podkreślił Sebastian Mila.
- Dom dla Śląska Wrocław już jest. Kiedy my na nim będziemy występować, kiedy będą flagi, będą przychodzić kibice to to już będzie nasz dom i będziemy się do niego przyzwyczajać - dodał kapitan wicemistrzów Polski, który w Śląsku rozegrał już 101 meczów.
- Nie ukrywam, że dla takich meczów się trenowało wiele lat, żeby wziąć w tym udział. To przeżycie, którego się długo nie zapomni - podsumował Marek Wasiluk.
Pełne trybuny na nowym stadionie Śląska