- Mocno się cieszę z tego trafienia. Przecież to pomogło drużynie wywalczyć jeden punkt. Dzięki temu właśnie chociaż jedno oczko zostało w Bydgoszczy po meczu z Piastem - podkreślił Masłowski.
Dotychczas młody pomocnik był tylko rezerwowym i w niedzielę trener Janusz Kubot wpuścił go na ostatni kwadrans. - W pierwszej części gry Piast miał rzeczywiście więcej okazji do zdobycia bramki. Walczyliśmy jednak z całych sił o to, aby ta przewaga rywali malała. W drugiej połowie udało się strzelić jedną bramkę, choć mocno marzyliśmy o triumfie.
- Zostawiliśmy sporo zdrowia i serca na boisku, więc wypada się cieszyć chociażby z tego jednego punktu. Przespaliśmy pewien fragment gry. Nie ma jednak co gdybać. Teraz w tym tygodniu usiądziemy sobie spokojnie z trenerem i będziemy analizować na DVD nasze indywidualne błędy. Ostatnio nic nie idzie po naszej myśli - tłumaczy Masłowski.
Rzeczywiście, w końcówce bydgoszczan dopadł mały kryzys. Zawisza w czterech ostatnich spotkaniach zdobył zaledwie trzy punkty i trzy bramki. - Na boisku tak źle to nie wygląda, ale brakuje nam skuteczności - zaznacza Masłowski. - W każdym meczu gramy o trzy punkty. Teraz tak samo podejdziemy do meczu z Sandecją Nowy Sącz - zakończył Masłowski.