Beenhakkerowi nawalił samolot

W czwartek miał być wielkim dniem dla KGHM Zagłębia Lubin. Po pierwsze: miała zostać podpisana umowa o dziesięcioletniej współpracy między KGHM Polska Miedź S.A., a Zagłębiem, a po drugie: sam Leo Beenhakker miał pojawić się w Lubinie. Nie było jednak umowy oraz Holendra.

W tym artykule dowiesz się o:

Plan ceremonii zburzyła środowa decyzja Trybunału Arbitrażowego przy PKOl, który zawiesił degradację Zagłębia do I ligi. - Teraz trzeba zmienić różne detale w umowie, a tego nie da się zrobić w ciągu 24 godzin - mówiła rzeczniczka prasowa KGHM Polska Miedź S.A. - Dodatkowo zarząd spółki musi zgodzić się ponownie na taką wersje umowy. Paweł Jeż, prezes Zagłębia, uspokajał, że umowa zostanie podpisana, ale za kilka tygodni, gdy zostaną zmienione wszystkie szczegóły.

W konferencji prasowej miał wziąć udział także Leo Beenhakker. Holender miał powiedzieć kilka zdań, a następnie odwiedzić plac budowy stadionu Zagłębia. Beenhakker jednak nie pojawił się w Lubinie. - Niestety Leo Beenhakker miał problemy na lotnisku w Warszawie. Zepsuł się jego samolot, którym miał przylecieć do Wrocławia. Czekał na lotnisku dwie godziny, ale na więcej nie mógł sobie pozwolić, bo nie miałby jak wrócić na czas do Warszawy. Już o godzinie 17 musiał być bowiem ponownie w stolicy - usprawiedliwiał Holendra Rafał Ulatowski, jego nowy asystent.

Ostatecznie władze klubu zaprezentowały nowego szkoleniowca Dariusz Fornalaka i podziękowały ze pracę Rafałowi Ulatowskiemu. W kuluarach trwały natomiast gorączkowe dyskusje na temat środowej decyzji Trybunału Arbitrażowego przy PKOl.

Od lewej: Dariusz Fornalak, Rafał Ulatowski i Paweł Jeż / Fot. B.Zimkowski

Źródło artykułu: