Początek spotkania nie należał do wyjątkowo widowiskowych. Dramatycznie niska frekwencja sprawiła, że mecz nie miał należytej, pierwszoligowej oprawy. Obie drużyny grały dość nerwowo, ale z wyjątkową determinacją. Przez pierwszy kwadrans gra toczyła się głównie w środku pola, a bardzo aktywny na lewej stronie boiska był zawodnik gości Michał Renusz, który starał się rozerwać defensywę gospodarzy. Elbląski stoper Marcin Staniek nie dał się jednak nabrać na żaden z jego zwodów i pomocnik Bogdanki Łęczna nie mógł rozwinąć swoich skrzydeł.
W 14 minucie pierwszy, warty odnotowania ,strzał oddała miejscowa Olimpia. Po szybkim wznowieniu gry z rzutu wolnego do piłki doszedł Daniel Koczon, który momentalnie podał ją do dobrze wychodzącego Bartosza Iwana. Iwan był jednak kryty przez dwóch defensorów z Lubelszczyzny i jedyne co mógł zrobić to oddać strzał z okolic 25 metra, który na dodatek okazał się niecelny. Kolejne kilkanaście minut nie przyniosło większych emocji, ani tym bardziej zmiany rezultatu. Warto zaznaczyć, że zawody stały na wyrównanym poziomie, choć to olimpijczycy częściej nękali okolice bramki przyjezdnych.
W 33 minucie Koczon popędził prawą stroną i podał piłkę w głąb pola karnego. Czujnie między słupkami zachował się jednak Sergiusz Prusak i szybko zażegnał niebezpieczeństwo. W 41 minucie łęcznianie wyprowadzili jedną z nielicznych kontr. Brazylijczyk Nildo zagrał jednak zbyt samolubnie, a gdy już zdecydował się dograć do uciekającego na wolne pole Renusza, obrońcy z Elbląga zorientowali się w zamiarach snajpera Bogdanki. W rezultacie Renusz znalazł się na pozycji spalonej. Bliscy zdobycia prowadzenia gracze z Łęcznej byli jeszcze dwie minuty później, gdy po strzale Michała Zubera golkiper żółto-biało-niebieskich Krzysztof Stodoła musiał wyciągnąć się jak struna i sparować futbolówkę na korner. Przed przerwą nie ujrzeliśmy więc goli.
Na drugie 45 minut elblążanie wyszli bardzo zmotywowani. Po wznowieniu gry rzucili się do ataku i próbowali narzucić tempo rywalowi. Często do głosu dochodził ofensywny duet Koczon-Iwan. Wymiany podań i strzały z dystansu nie pozwoliły nudzić się bramkarzowi Bogdanki. Dwa nieskuteczne strzały Iwana z 51 i 53 minuty były tylko zapowiedzią tego, co wydarzyło się kwadrans później. W 67 minucie Olimpia Elbląg za sprawą wspomnianego Iwana zdobyła gola na 1:0. Pewni swego wysocy i obrońcy Bogdanki Łęczna nie pokryli należycie cofniętego napastnika związkowych, który głową skierował futbolówkę do siatki. Na trybunach wybuchł szał radości, a podopieczni trenera Piotra Rzepki nie ukrywali swojego zdziwienia takim obrotem sytuacji. Jedenastka Bogdanki podrażniona wizją straty punktów wzięła się natychmiast do odrabiania strat.
Od 74 minutuy przyjezdni mieli ułatwione zadanie, gdyż grali w przewadze. Lyubomir Lyubenov otrzymał drugą żółtą kartkę, co w konsekwencji oznaczało wyrzucenie tego piłkarza na trybuny. Decyzja arbitra o upomnieniu kartonikiem Bułgara po raz drugi wzbudziła wiele kontrowersji. Od tej chwili emocje sięgnęły zenitu. Górniczy Klub Sportowy wszelkimi sposobami dążył do wyrównania, ale beniaminek z Elbląga bronił się bardzo skutecznie. W 90 minucie łęcznianie trafili nawet w poprzeczkę, ale ostatecznie nie zdołali wykorzystać doliczonych do regulaminowego czasu gry czterech minut i pierwszy mecz rundy wiosennej zakończył się zwycięstwem Olimpii Elbląg.
Olimpia Elbląg - Bogdanka Łęczna 1:0 (0:0)
1:0 - Iwan 67'
Składy:
Olimpia: Stodoła - Miecznik (75' Szary), Staniek, Dremluk, Wojciechowski, Muszalik, Ljubenow, Kaczmarczyk, Kołodziejski, Iwan (71' Bartosiak), Koczon (81' Banasiak).
Bogdanka: Prusak - Łuczak (59' Jonathan), Ninković, Bartoszewicz, Magdoń, Perez, Sołdecki, Renusz, Zuber (69' Kusiak), Nildo, Fałkowski (71' Paluchowski).
Żółte kartki: Ljubenow, Staniek, Dremluk, Szary (Olimpia) oraz Ninković, Łuczak, Kusiak (Bogdanka).
Czerwona kartka: Ljubenow (Olimpia) / 74' - za drugą żółtą.
Sędzia: Michał Zając (Sosnowiec).
Widzów: 200.