- Za nami całkiem niezły występ. Gospodarze w ciągu całego spotkania nie stworzyli wielkiego zagrożenia, ale zdobyli gola. Później zdołaliśmy wyrównać i mieliśmy jeszcze klarowne sytuacje, po których mogła paść zwycięska bramka. Niestety nie udało nam się jej zdobyć - ocenił Jakub Kowalski.
24-letni pomocnik, podobnie jak wielu zawodników rozgrywających mecze na Stadionie Miejskim w Poznaniu, narzekał na stan murawy. - To boisko nie nadaje się do gry piłkę. Na szczęście trawa ma zostać wymieniona. Bardzo ciężko nam się grało. Było grząsko, a kępy odrywały się od podłoża. Nie zamierzam oczywiście usprawiedliwiać tym wyniku.
Remis to tak naprawdę porażka dla obu zespołów. Dorobek punktowy Warty i Arki wciąż jest bowiem daleki od oczekiwań. - Jeden punkt nie odpowiada ani nam, ani poznaniakom. Lepiej przegrać dwa mecze, a później dwa wygrać, niż np. cztery zremisować. Jesteśmy zdołowani, bo byliśmy lepsi, a nie udało nam się zwyciężyć - stwierdził Kowalski.
Niedzielne spotkanie toczyło się w przyjemnej atmosferze. Dopisali zarówno kibice gospodarzy, jak i Arki, którą dopingowali także fani Lecha. - Czuliśmy wsparcie z trybun i dziękujemy za to. Jak wiadomo, kibice Arki i Lecha żyją w zgodzie i przy okazji tego meczu połączyli siły - dodał Kowalski.
Czy podopieczni Petra Nemca wierzą jeszcze w awans do T-Mobile Ekstraklasy? Obecnie do premiowanych miejsc tracą dziewięć punktów. - Wszystko jest możliwe. W I lidze każdy jest w stanie wygrać z każdym. Doskonałe przykłady mieliśmy w sobotę. Olimpia Elbląg pokonała Bogdankę Łęczna, a Wisła Płock była bardzo bliska sprawienia sensacji w Gliwicach. Teraz to nas czeka pojedynek z Piastem i na pewno zagramy tam o pełną pulę - zakończył Kowalski.