Mecz przy Narutowicza obfitował w nieoczekiwane zwroty akcji. Kiedy grę prowadził Dolcan lepsze okazje stwarzał sobie Ruch, który za sprawą trafienia Adama Giesy wykorzystał okazję do odbicia się w okolice górnej połówki tabeli.
Zespół z podwarszawskiej miejscowości po meczu miał do siebie wiele pretensji. Przy lepszej skuteczności ząbkowianie mogli wyjechać ze Śląska z całą pulą. - Z przebiegu gry remis byłby wynikiem bardziej sprawiedliwym, ale piłka nożna nie jest grą sprawiedliwą - przyznaje Damian Świerblewski, napastnik Dolcanu. - My marnowaliśmy swoje sytuacje, a Ruch strzelał bramki. To zadecydowało o tym, że kończymy mecz porażką - dodaje.
Dwie wyborne sytuacje strzeleckie zmarnował w tym meczu Michał Pulkowski. Doświadczony pomocnik drużyny z Ząbek najpierw trafił w poprzeczkę, a potem zamiast skierować piłkę do pustej bramki posłał futbolówkę nad okienkiem. - Nie mam pojęcia dlaczego ta piłka nie wpadła. Wielu lepszych piłkarzy w takich sytuacjach też nie potrafiło trafiać - broni partnera z drużyny "Świerblu".
Przed meczem aspiracje Dolcanu były zgoła inne. - Przyjechaliśmy do Radzionkowa po trzy punkty i to było naszym celem. Wygrał Ruch, choć uważam, że to wynik dla gospodarzy niezasłużony. Brakuje nam wykończenia pod bramką, bo okazje są. Jak się nie strzela, to trudno wygrać mecz - bezradnie rozkłada ręce gracz drużyny z Ząbek.
Podczas ostatniej wizyty przy Narutowicza Świerblewski był bohaterem swojego zespołu. Grający od 15. minuty w osłabieniu jednego zawodnika Dolcan dzięki jego bramce wywiózł z Radzionkowa komplet puntów znacznie ząbkowską drużynę przybliżający do zachowania ligowego bytu. - To było pół roku temu i nie ma co do tego wracać. Po tym meczu jesteśmy zawiedzeni swoją postawą, bo naprawdę mogliśmy ten mecz wygrać - puentuje zawodnik drużyny z Mazowsza.