W lidze zagramy z inną Cracovią - rozmowa z Pawłem Abbottem, napastnikiem Ruchu Chorzów

Paweł Abbott w meczu Ruchu z Cracovią, mimo kilku bramkowych okazji, do siatki rywala nie trafił. - Cieszę się, że w ogóle mam sytuacje - szukał plusów zawodnik, który zastąpił w składzie chorzowian, mającego ostatnio słabszą formę, Macieja Jankowskiego

Michał Piegza: Cracovia przyjechała do Chorzowa mocno osłabiona. Ruch wyszedł na mecz niemal podstawowym składem. Jednak o waszym awansie zadecydowała dopiero dogrywka.

Paweł Abbott: Mieliśmy nauczkę w meczu z ŁKS, gdzie również nie przyjechał pierwszy skład, a ciężko było nam o wygraną. Wtedy też skończyło się dogrywką. Nigdy nie zakładamy, że gramy z kimś teoretycznie słabszym. Jeśli ktoś tak myśli, to jest to pierwszy krok do porażki. Trzeba uważać, bo przy takim podejściu spada koncentracja.

W meczu stworzyliście sobie kilka dogodnych okazji bramkowych. Skuteczność to w środę nie była wasza mocna strona.

- Nie wiem dlaczego tak się działo. Czasami są takie mecze, kiedy stwarza się mnóstwo okazji, a goli się nie zdobywa. Kiedyś takie mecze przegrywaliśmy. Teraz coś się zmieniło. Widać, że nauczyliśmy się czegoś.

Sam miałeś kilka okazji. Piłka przelatywała albo obok bramki, albo górą był Szymon Gąsiński.

- Oczywiście zabrakło mi precyzji. Inaczej piłka wpadłaby w końcu do siatki. Cieszy na pewno, że znajduję się w sytuacjach bramkowych. Gorzej by było, jeśli nie miałbym okazji w całym spotkaniu. Trochę podłamany jestem tym, że nie strzeliłem gola. Najważniejszy jest jednak nasz awans. Czasami ma się mnóstwo okazji i piłka nie wpada, a po chwili przypadkowo odbija się od kolana i jest gol.

Wiele wskazywało na to, że o awansie zadecydują rzuty karne.

- Nie myśleliśmy jeszcze o tym. Jak mecz jeszcze trwa, to trzeba zrobić wszystko, aby strzelić gola. Koniec jest dopiero wtedy, gdy sędzia zagwiżdże. Widać było po zespole Ruchu, że nikt nie myślał o karnych. Cracovia już chyba tak, bo cofnęła się bardzo głęboko.

W meczu nie bałeś się ostro walczyć o górne piłki z bramkarzem. Po jednym z błędów na przedpolu Gąsińskiego omal nie strzeliłeś gola.

- Piłka odbiła mi się od głowy. Już się przewracałem i nie miałem jej jak wepchnąć do bramki. Gąsiński to jest dobry bramkarz. Jeden czy dwa błędy może popełnił, ale każdemu to się może zdarzyć.

Po poprzednim meczu Pucharu Polski, również zakończonym dogrywką, szybko musieliście przygotować do spotkania ligowego. Teraz macie na to więcej czasu.

- To ważne, że mamy przerwę. Chcieliśmy dłużej pograć, żeby trener nie wymyślił jakiejś gry w weekend. Oczywiście żartuję. A poważnie mówiąc to wydawało się, że po objęciu przez nas prowadzenia wszystko dobrze się układa. Niestety Cracovia wyrównała. Opłacało się do końca walczyć o zwycięskiego gola.

Z kim chciałbyś spotkać się w ćwierćfinale Pucharu Polski?

- Jest mi obojętne z kim zagramy. Można wymarzyć sobie grę z teoretycznie słabszą drużyną, która wyjdzie na boisko i sprawi niespodziankę. Nie ważne kogo wskaże nam los. Na każdy pojedynek trzeba będzie być maksymalnie skoncentrowanym.

Z Cracovią graliście w Pucharze Polski. Teraz spotkacie się lidze.

- Na sto procent ten mecz będzie inaczej wyglądał niż pucharowy. O tym środowym spotkaniu nawet nie będziemy myśleli. Liga to jest zupełnie coś innego. Cracovia zagra zupełnie innym składem niż w Pucharze Polski.

Komentarze (0)