- Nie jesteśmy zadowoleni, że przegraliśmy - to jest oczywiste. Od dłuższego czasu pracujemy nad pressingiem z trudnym przeciwnikiem. Chcemy zobaczyć, jak to funkcjonuje. Nie chcieliśmy czekać na rywala na własnej połowie. Do straconej bramki jakoś to wychodziło. Później to się wszystko załamało. Nie podobało mi się to, że przegrywaliśmy dużo pojedynków fizycznych. Oni byli bardzo silni. Czasami odbijaliśmy się jak piłeczka pingpongowa. Włosi grają zdecydowanie, agresywnie i tego nam dzisiaj zabrakło - przyznał Franciszek Smuda.
Pierwszy gol można zapisać na konto Wojciecha Szczęsnego. Wydaje się, że bramkarz Arsenalu Londyn był za daleko ustawiony od linii bramkowej co skrzętnie wykorzystał Mario Balotelli. Błąd w tej sytuacji popełnił również Ludovik Obraniak, który stracił piłkę na własnej połowie. - Nie mam do nikogo pretensji. Zdarzają się takie sytuacje. Bramkarz wyszedł, bo my byliśmy przy piłce i staraliśmy się ją rozegrać. Obraniak popełnił błąd, który został wykorzystany. Balotelli widział, że bramkarz poszedł do przodu kilka metrów i wykorzystał to. Mówi się trudno. Do Wojtka nie można mieć pretensji, ponieważ bronił dobrze - szczególnie ten strzał Balotelliego. To w sumie dobrze, że pokazały się, ponieważ nie mogą się już powtórzyć, jeśli marzymy o wyjściu z grupy. Mamy czas, żeby nad tym pracować. Na turnieju ciężko byłoby wyeliminować je- dodał opiekun biało-czerwonych.
Tym razem na Stadionie Miejskim nie było wielkiego widowiska. Polacy poza dwoma kwadransami byli tłem dla dobrze zorganizowanych Włochów. W sumie oddaliśmy zaledwie jeden celny strzał i to z rzutu karnego. - Jak będziemy teraz statystykę robili... W niektórych spotkaniach było masę uderzeń i nie padały bramki. Nie można w ten sposób analizować. Nie graliśmy z ogórkami, tylko ze świetnym zespołem włoskim. Oni są nieźli w defensywie i nie mieliśmy tylu sytuacji. Jesteśmy w stanie powalczyć z każdym, nie jako indywidualności, ale jako zespół. Gdyby do przerwy było 0:0, to może inaczej potoczyłyby się losy spotkania. Przede wszystkim ten mecz dał nam szkołę, jak fizycznie trzeba być przygotowanym. Cwaniactwo także jest ważne - stwierdził Smuda. Selekcjoner nie chciał się wypowiadać na temat publiczności na Stadionie Miejskim. Odparł jedynie: - Na temat publiczności nie będę się wyrażał.
Polska mogła zdobyć choćby jedną bramkę, ale zawiódł Jakub Błaszczykowski. Pomocnik Borussii Dortmund nie wykorzystał rzutu karnego, który wywalczył Robert Lewandowski. Dla kapitana biało-czerwonych nie był to dobry mecz i zauważył to także selekcjoner. - Nie mamy za dużo zawodników, żeby takiemu Kubie Błaszczykowskiemu powiedzieć, kiedy nie gra w klubie, że z niego zrezygnujemy. Nie stać nas na to. Rzeczywiście Kuba jest nierówny czasami. On daje z siebie wszystko. Myśli, że sam ogra wszystkich zawodników i sam strzeli bramkę. Kiedy gra zespołowo, to jest pełnowartościowym graczem dla nas. Borussia nie chce go puścić do innego zespołu. Jakby zmienił otoczenie i też nie grałby, to byłoby to dla niego bardzo złe - ocenił Smuda, który ponownie zapowiedział, że w reprezentacji nie ma miejsca dla Artura Boruca.