Michał Gałęzewski: Jest pan już kilka dni trenerem Lechii Gdańsk. Widać już zmiany w reakcjach zawodników na pańskie polecenia?
Rafał Ulatowski: Oni od początku reagowali tak, jak profesjonalny piłkarz powinien reagować. Nie mogę powiedzieć, że po kilku dniach nagle reagują inaczej. Na pewno widać więcej uśmiechu, niż w momencie w którym przyszedłem, a złożyły się na to różne czynniki. Moim zadaniem numer jeden jest natchnąć ten zespół do tego, aby jego akcje kończyły się zdobywaniem bramek. Jeżeli na treningu ćwiczymy pewne rozwiązania, które przynoszą skutek, to nie widzę przeszkód żeby podobnie było w meczu.
Kondycja psychiczna zespołu była podobna do ilości zdobytych bramek w lidze?
- Nie trzeba być wielkim psychologiem, żeby stwierdzić że gdy drużyna nie wygrywa, to nie ma powodów do radości. Jest tylko jeden czynnik scalający zespół - zwycięstwa. Dopóki zespół nie będzie wygrywał, to atmosfera nie będzie taka, jak być powinna.
Po pierwszej części sezonu, fala krytyki spadła na Bensona i Tadicia, którzy nie potrafili strzelać bramek. Teraz się to wreszcie zmieni? Mają oni potencjał, by prowadzić zespół do zwycięstwa?
- Wie pan, spadła na nich fala krytyki, jednak nie są oni typami zawodników, którzy potrafią przejść sześciu obrońców i strzelić bramkę. Kreowanie sytuacji strzeleckich, to nie jest domena napastników, ale też pomocników i włączających się obrońców. Muszą oni stwarzać sytuacje na połowie przeciwnika, dośrodkowywać, aby napastnicy mogli się pokusić o strzelanie bramek. Gdyby marnowali po 5-6 sytuacji w meczu, to można byłoby powiedzieć że nie spełniają nadziei. Oni tych sytuacji nie marnowali,bo nie było ich za wiele.
Znalazł pan receptę na indolencję strzelecką ofensywnych zawodników?
- Łatwo byłoby mi powiedzieć - tak, znalazłem i właśnie to trenujemy. Efektem całej pracy treningowej są jednak mecze mistrzowskie. Ja się cieszę, że od razu czeka nas mecz w Warszawie, bo Legia to wymagający rywal. Jeżeli strzelimy bramki i wygramy, to będę mógł powiedzieć, że znalazłem to, co było naszą bolączką i udało mi się to zreperować.
Mówił pan, że pierwsze dni spędzi pan na poznanie zespołu, a później będzie przygotowanie stricte pod zespół Legii. Na jakim etapie są obecnie treningi?
- Na tym,na którym powiedziałem. Poznawaliśmy się przez cztery dni - od środy do soboty, a teraz pracujemy nad Legią. Przedstawiam założenia, w jaki sposób widzę rozwiązanie akcji ofensywnych i grę w defensywie. Nie jest to dla tych piłkarzy żadne odkrycie Ameryki, bo trenują oni ze sobą bardzo długo i są doświadczeni. Nie będzie z pewnością radykalnej zmiany, że będziemy grali na trzech obrońców, czy na czterech napastników. Uważam, że znaleźliśmy wspólny język. Cieszę się z tego, że zawodnicy przychodzą na treningi i są do mojej dyspozycji. Z biegiem czasu będzie to szło w tą stronę, w jaką wszyscy chcą i zaczniemy wygrywać mecze.
Z powodu przerwy na kadrę, mieliście dużo czasu na przygotowania. Z drugiej strony nie miał pan do dyspozycji Traore, Pawłowskiego, czy Andriuskieviciusa. Był to jakiś problem?
- Nie było tej trójki, do tego Janicki przyjechał dopiero w poniedziałek ze zgrupowania reprezentacji. Uważam, że to powód do dumy, że mamy reprezentantów. Nic na to nie poradzę w tym temacie. Oni mają swoje obowiązki związane z krajem i muszą jechać. Jeśli chodzi o sytuację Razacka, to podchodzę do tego optymistycznie, bo i tak nie może grać w Warszawie, gdyż ma na swoim koncie cztery żółte kartki i nie będzie do mojej dyspozycji.
W zespole gra wielu obcokrajowców. Jest przez to jakiś problem, aby scalić drużynę?
- Dla mnie jako dla trenera, nie stanowi to problemu. Mówię biegle po angielsku i wszyscy zawodnicy, którzy tu grają również porozumiewają w tym języku. Wiadomo, że łatwiej dla wszystkich byłoby, gdyby przykładowo wszyscy zawodnicy mówili biegle po polsku w pierwszym dniu po przyjeździe. Tak nie jest i trzeba się dostosować do tej sytuacji. Ja lubię rozmawiać z zawodnikami i mnie jako trenerowi jest łatwo z każdym się porozumieć, niezależnie od narodowości. Najważniejsze, aby zawodnicy potrafili dojść do porozumienia w szatni i nad tym będę czuwał oraz zachęcał do wzajemnych relacji, aby były takie jak być powinny.
Jak zawodnicy wyglądają fizycznie na ten moment?
- My kończymy rundę i zostały cztery mecze, trzy tygodnie grania. Nie chcę rozmawiać o aspektach motorycznych, bo na Legii możemy wygrać nie dlatego, że jesteśmy świetnie przygotowani motorycznie, a dlatego że potwierdzimy swoje umiejętności. To już aspekt psychologiczny. Ja się skupiam nad tym, bo wiem że efekt nowego trenera i zmian może zmotywować zawodników, aby po kilku meczach bez wygranych, odnieść upragnione zwycięstwo.
W środę zaprezentujemy drugą część rozmowy z Rafałem Ulatowskim, w której przedstawia on między innymi swoje spostrzeżenia odnośnie zbliżających się spotkań, a także mówi o roli, którą chce pełnić w Lechii Gdańsk.