W ostatnim czasie Paweł Brożek może cieszyć się nieco większym zaufaniem ze strony Franciszka Smudy. Cały czas jednak musi udowadniać, że jest wartościowym zmiennikiem Roberta Lewandowskiego. - W tej chwili Robert na pewno jest w lepszej formie niż ja - nie ma wątpliwości Brożek, który w meczu z Węgrami dostał szansę gry od pierwszej minuty i wykorzystał ją dość dobrze, bo wpisał się na listę strzelców. W 37. minucie był tam, gdzie być powinien i dobił strzał Adriana Mierzejewskiego.
Na co dzień obaj występują w Trabzonsporze, choć akurat w tym przypadku nie miało to znaczenia. - Nasza współpraca nie wyglądała najgorzej. Parę podań dotarło do Pawła i szkoda, że strzelił tylko jedną bramkę, ale najważniejsze, że zagrał i wykorzystał swoją szansę - mówi Mierzejewski, a Brożek dodaje: - Tomek Frankowski duży nacisk kładł, aby ruszać w stronę bramkarza w razie dobitki i tak się stało.
Były napastnik Wisły Kraków jeszcze kilka razy znalazł się w dobrych sytuacjach, ale zabrakło mu zimnej krwi i akcje paliły na panewce. Występ Brożka można ocenić pozytywnie, bo napastników rozlicza się z bramek. - To jest prawdziwy napastnik. Czasami przez 89 minut może nic nie zrobić dla zespołu, a w jednej minucie strzeli bramkę. Napastnicy są z tego rozliczani. Można powiedzieć, że wykonał zadanie - mówi Franciszek Smuda, który zaznacza, że u Brożka i jeszcze kilku zawodników widać niewielką liczbę minut spędzanych na boisku.
Wiele osób zastanawia się jak wyglądałaby gra kadry, gdyby Brożek był wysuniętym napastnikiem, a za swoimi plecami miał podwieszonego Lewandowskiego, który na tej pozycji grał w zeszłym sezonie w Borussii Dortmund. - Myślę, że byłoby to ciekawe rozwiązanie. Robert i ja lubimy grać kombinacyjnie, więc taka współpraca mogłaby wypalić, ale wszystko zależy od trenera - zakończył Brożek.