Jagiellonia stawia na młodych i płaci frycowe?

Odkąd Czesław Michniewicz na stanowisku trenera zastąpił Michała Probierza, w Jagiellonii Białystok coraz więcej młodych zawodników otrzymuje szansę gry w T-Mobile Ekstraklasie. Nie ma to jednak pozytywnego wpływu na wyniki zespołu. Jaga zawodzi.

Wielu kibiców Jagiellonii Białystok miało w stosunku do Michała Probierza sporo pretensji, że nie daje on szans młodym piłkarzom. Probierz w wywiadach podkreślał, że stwierdzenie, iż w stolicy Podlasia jest mnóstwo talentów, to zwykły mit. Innego zdania jest jednak Czesław Michniewicz. Obecny trener Jagi, odkąd latem przejął drużynę, dał szansę poważnego debiutu w ekstraklasie już kilku zawodnikom. Być może również z tego powodu, że tak naprawdę pozostali piłkarze jego zespołu prezentują mizerny poziom.

Najwięcej szans otrzymali bramkarze. Sprzedanego za 1,65 mln euro do belgijskiego KRC Genk Grzegorza Sandomierskiego zastąpił między słupkami Jakub Słowik. W debiucie przeciwko Koronie Kielce popełnił błąd, który kosztował zespół utratę gola. W kolejnych meczach młody golkiper był pewnym punktem zespołu i... doznał kontuzji, który sprawiła, że rundę jesienną miał już z głowy. Jego miejsce między słupkami zajął kolejny nowicjusz - Krzysztof Baran i w czterech meczach puścił aż 13 bramek! Rozbitego golkipera zastąpił 19-letni Tomasz Ptak, który gra w kratkę. "Ptaszek" potrafi w trakcie meczu popisać się niesamowitymi interwencjami, jak również popełnić proste błędy, które kosztują zespół utratę goli. W piątek po jego niepewnym wyjściu z bramki, Jarosław Fojut dał Śląskowi prowadzenie. Ostatecznie mecz zakończył się wygraną wrocławian 2:0, a Ptak po meczu kajał się.

- Żałuję, że przegraliśmy mecz. Źle się zachowałem przy pierwszej bramce, był to mój błąd i biorę tę bramkę na siebie. Musimy jak najszybciej wyciągnąć wnioski i iść dalej, zapominając o tym meczu. Mamy dużo do poprawienia w naszej grze i pozostaje nam nad tym bardzo ciężko pracować - powiedział Ptak.

W obronie doświadczonego Andriusa Skerlę wygryzł ze składu 19-letni Tomasz Porębski. Wychowanek Jagiellonii Białystok szansę debiutu w żółto-czerwonych barwach otrzymał pod koniec sierpnia. To właśnie po jego błędzie Jaga straciła bramkę i przegrała z Ruchem Chorzów 0:1. Na kolejny występ Porębski musiał czekać do listopada. Zagrał w meczach z Legią Warszawa oraz Śląskiem Wrocław i spisał się bez zarzutu. Dużo gorzej wypadł drugi stoper - Thiago Cionek, który w ostatni piątek strzelił samobójczą bramkę.

Jeżeli jesteśmy przy młodych, których na szerokie wody wyprowadził Michniewicz, warto wspomnieć o Grzegorzu Arłukowiczu i Janie Pawłowskim. Ten pierwszy niczego pozytywnego nie wniósł do drużyny, jak również negatywnego. Od ofensywnego pomocnika wymaga się jednak kreowania gry, a z tym - jak na razie - syn senatora Tadeusza Arłukowicza ma problemy. Pawłowski natomiast w tym sezonie strzelił bramkę Wiśle Kraków na jej terenie. Jagiellonia dzięki temu trafieniu mogła wygrać, ale w końcówce do akcji wkroczył sędzia Adam Lyczmański i okradł gości ze zwycięstwa. W miniony piątek Pawłowski mógł doprowadzić do remisu w meczu Jagi ze Śląskiem, ale jego strzał minimalnie przeleciał obok bramki.

- W meczu ze Śląskiem nie miałem zbyt wielu kontaktów z piłką, jednak miałem sytuację, która powinienem wykorzystać. Niestety, zabrakło szczęścia, którego ostatnio mi jednak brakuje, bo tym razem zabrakło dosłownie centymetrów, aby padł gol - żałował Pawłowski. - W ogóle ostatnio gra w ataku jakoś nam nie wychodzi, bo zarówno w piątek, jak i w meczu z Legią nie stworzyliśmy zbyt wielu sytuacji - stwierdził młody napastnik Jagiellonii.

Po przegranej ze Śląskiem Wrocław, do słabej dyspozycji Jagi odniósł się jej kapitan, Tomasz Frankowski. - Być może płacimy frycowe za to, że gra aż tylu młodych zawodników, ale możliwe, że wiosną to zaprocentuje - powiedział "Franek".

Czy Michniewicz poszedł dobrą drogą ogrywając młodzież? Czas pokaże. Na pewno lepiej dawać szansę zawodnikom, którzy w przyszłości mogą stanowić o sile Jagiellonii, a może i reprezentacji Polski, niż przeciętnym zawodnikom zza granicy czy wypalonym gwiazdom, których celem jest odcinanie kuponów. Z takimi najlepiej się pożegnać. I wiedzą o tym w Białymstoku. W przerwie zimowej w zespole dojdzie do wielu pożegnań. Czarne chmury zebrały się nad głowami Bartłomieja Grzelaka, Marcina Burkhardta, Maycona (obecnie przebywa na testach w BATE Borysów), Rogera Canasa, Meraba Gigauriego, Ermina Seratlicia, Vladimira Kukola, Macieja Makuszewskiego, Roberta Arzumanyana i Sidqy El Mehdiego.

Komentarze (0)