Do derbów Bytomia pierwotnie miało dojść 10 września na obiekcie w Bytomiu-Stroszku, na co dzień użytkowanym przez zespół z Radzionkowa. Kibice niebiesko-czerwonych na stadion wejść co prawda nie mogli, ale na czas zbieżny z meczem chcieli tuż przy obiekcie urządzić manifestację, otrzymując wcześniej nań zgodę prezydenta miasta Bytom, Piotra Koja.
W obawie przed zamieszkami zwaśnionych grup kibiców weto w tej sprawie postawiła policja, dopatrując się szeregu nieprawidłowości na stadionie Ruchu i składając wniosek o jego zamknięcie. Z pozytywnym dla siebie zresztą skutkiem.
Przez kilka kolejnych tygodni trwały rozmowy na temat miejsca i terminu rozegrania meczu. Ostatecznie za zgodą Polonii nastąpiła zmiana gospodarza i mecz odbył się dziewięć tygodni później niż pierwotnie zakładano, nie przy Narutowicza, a na stadionie bytomskiego klubu przy Olimpijskiej.
Widząc zawodników schodzących do szatni na przerwę działacze Polonii mogli mieć jednak wątpliwości, czy decyzja aby na pewno była słuszna. Pewniej na obcym terenie poczynali sobie bowiem gracze Ruchu, odrabiając bramkową stratę z nawiązką.
Jeszcze po pół godziny gry wszystko dla drużyny z Bytomia układało się zgodnie z planem. W 28. minucie spotkania Jean Paulista ładnym zagraniem obsłużył Daniela Mąkę, ten w polu karnym minął dwóch obrońców i silnym strzałem z kilku metrów wyprowadził Polonię na prowadzenie.
Radość niebiesko-czerwonych trwała jednak krótko. Trzy minuty później głębokim zagraniem z lewej strony boiska Michał Nalepa wrzucił futbolówkę w pole karne gospodarzy, ta odbiła się kozłem od murawy i wpadła wprost na głowę Mateusza Maka, który mierzonym lobem przerzucił piłkę nad niepewnie wychodzącym z bramki Sewerynem Kiełpinem.
Na co dzień rezerwowy bramkarz Polonii został oddelegowany do gry przez wzgląd na jego wcześniejsze występy w zespole z Radzionkowa, ale trener Dariusz Fornalak po pierwszej połowie swojej decyzji pożałował i 24-latka zostawił w szatni.
Zanim to jednak nastąpiło Kiełpin swoje konto obciążył raz jeszcze. Tuż przed gwizdkiem na przerwę efektownym rajdem popisał się Piotr Rocki, który jak za starych dobrych czasów minął zwodem dwóch obrońców i kąśliwym strzałem posłał piłkę do siatki. - Widziałem, że "Kiełpik" wychodził z bramki, uderzyłem, piłka poszła jeszcze po jego ręce i wpadła do bramki - opisuje "Rocky", rozwiewając tym samym wątpliwości odnośnie autora drugiego trafienia dla Cidrów.
Tuż przy słupku na linii bramkowej piłkę dobijał bowiem jeszcze Mateusz Mak, ale jak się potem okazało, uczynił to już kiedy piłka była w bramce.
Boleśnie skaleczona przed przerwą Polonia wyraźnie cierpiała jeszcze po przerwie. Bytomianie nie byli w stanie stworzyć klarownej sytuacji pod bramką Suchańskiego. Taktyka "bij, a leć" ułożona pod niewidocznego w pierwszej odsłonie meczu Jakuba Świerczoka nie przynosiła efektów, bo ilekroć najskuteczniejszy strzelec zaplecza T-Mobile Ekstraklasy był przy piłce, tylekroć miał na plecach 2-3 obrońców Ruchu.
Nie miał za to wsparcia partnerów z drużyny, a to byłoby mu przydatne chociażby w minucie 59., kiedy udało mu się urwać spod opieki defensorów gości i zagrać wzdłuż linii bramkowej, ale nikt nie zdołał dobić piłki do pustej siatki.
Niewiele bardziej aktywny był Ruch, który skupiał się na grze z kontry, ale tych okazji radzionkowianie mieli jak na lekarstwo. W przeciwieństwie do Polonii podopieczni Artura Skowronka będąc na prowadzeniu potrafili je utrzymać nie trzy minuty, a przez trzy kolejne kwadranse, do końcowego gwizdka sędziego.
A Polonia? Bytomianom nie pomogło nawet przedmeczowe zgrupowanie w tyskim hotelu Piramida - ośrodku reprezentacji Polski m.in. przed rozgrywanymi na Stadionie Śląskim meczami z Portugalią i Czechami. Postawa gospodarzy w derbowej potyczce była niczym postawa nowej ochrony na stadionie przy Olimpijskiej. Toporna i odporna na wszelkie sugestie z zewnątrz. Piłkarze nie słuchali zaleceń trenera, ochroniarze sugestii dziennikarzy o przysługujących im prawach.
Z tej właśnie przyczyny w relacji brak pomeczowych wypowiedzi, za co w imieniu topornych ochroniarzy z "Hektora" uprzejmie przepraszamy.
Pomeczowe wypowiedzi trenerów:
Artur Skowronek (trener Ruchu Radzionków): Na boisku działo się w tym meczu wiele. To zwycięstwo jest bezcenne dla całego Radzionkowa. Dla nas jest ono na tyle wartościowe, że wskakujemy dzisiaj na dziewiątą pozycję, która daje nam oddech podczas zimowych przygotowań. Mam nadzieję, że pomimo tych problemów, które mamy, to utrzymamy trzon zespołu, co pozwoli nam powalczyć o wyższą pozycję i tę wojnę o utrzymanie po prostu wygrać. Dziękuję chłopakom za wielkie zaangażowanie, bo w trudnych chwilach zespół się scementował i mecz rozstrzygnęliśmy na naszą korzyść.
Dariusz Fornalak (trener Polonii Bytom): Chciałbym podziękować kibicom, że przetrzymali z nami do końca tej przedłużonej dla nas rundy jesiennej. Rundy nieudanej, to fakt niezaprzeczalny. Było co prawda kilka przebłysków przyzwoitej postawy i nadziei na to, że idziemy w lepszym kierunku, jednak ocena ogólna całej jesieni jest ogólnie negatywna. Powiedziałem zawodnikom w szatni, że tylko najbardziej mocni pod względem piłkarskim i emocjonalnym wyjdą z tej sytuacji obronną ręką. Tylko tacy, którzy się nie poddają i nie mówią "pas". Zmiany są nieodzowne i będą to zmiany gruntowne. Najbliższe dni poświęcimy na analizę i rozmowy. Polonia nie spadła - to taka moja uwaga.
Polonia Bytom - Ruch Radzionków 1:2 (1:2)
1:0 - Mąka 28'
1:1 - Mateusz Mak 31'
1:2 - Rocki 45'
Składy:
Polonia: Kiełpin (46' Balaz) - Chomiuk, Kulpaka, Matusiak, Michalak, Góral (64' Zaczyński), Alancewicz, Mąka, Paulista (81' Pokotyluk), Vascak, Świerczok.
Ruch: Suchański - Mróz, Kopacz, Nalepa, Łopuch, Michał Mak (76' Cieluch), Paweł Giel, Giesa, Rocki, Mateusz Mak (87' Trzcionka), Krzywicki (64' Piotr Giel).
Żółte kartki: Krzywicki, Mateusz Mak, Rocki (Ruch).
Sędzia: Artur Radziszewski (Warszawa).
Widzów: 2630.