W meczu z Wisłą Kraków w wyjściowym składzie Śląska Wrocław pojawili się tacy piłkarze jak Marian Kelemen, Mariusz Pawelec, Przemysław Kaźmierczak czy Cristian Diaz. Tamto spotkania wrocławianie - pomimo że nie grali źle - przegrali 0:1.
Od tego meczu minął ponad tydzień i wicemistrzowie Polski pojechali do Zabrza na mecz z Górnikiem. Wszystkich, którzy zobaczyli wyjściową jedenastkę drużyny WKS-u, czekało wielkie zdziwienie. Oto bowiem między słupkami znalazło się miejsce dla Rafała Gikiewicza, a nie Kelemena. W obronie zagrał Krzysztof Wołczek, a w pomocy Dariusz Sztylka. Ci zawodnicy dawno nie pojawiali się na boisku. W podstawowym składzie zabrakło też nominalnego napastnika, a było za to trzech ofensywnych skrzydłowych. - Wyszliśmy bez napastnika, ale trener powiedział, że to taktyka nie tyle obronna, co bardzo ofensywna. Nie ma znaczenia kto gra. W pierwszej połowie graliśmy do przodu, chcieliśmy kreować grę i to wychodziło. To nie była defensywna taktyka - wyjaśniał po meczu Łukasz Madej.
Dziś rezerwowi, jutro mogą grać w podstawowym składzie
Trener Śląska Wrocław, Orest Lenczyk po raz kolejny zaskoczył więc wszystkich i po raz kolejny przyniosło to skutki. Wrocławianie w Zabrzu pokonali bowiem Górnika 2:0. - Chcieliśmy na środku boiska na połowie przeciwnika prowadzić grę i starać się utrzymywać tam piłkę, stwarzać sobie sytuacje. Nie powiem, że to wychodziło bardzo dobrze, ale być może pozwoliło na to, aby tą pierwszą połowę rozegrać bez strat, jak również spowodować, że kolejne zmiany, które zachodziły w drużynie to dawały szansę i wzmocnić obronę, i przy stałym fragmencie gry coś jeszcze dołożyć - skomentował "Oro Profesoro" powody wystawienia takiego, a nie innego składu.
Piłkarze Śląska przyzwyczajeni są do tego, że ich trener mocno rotuje składem, ale... - Powiem szczerze, że trochę nas zaskoczył trener wystawiając trzech pomocników. Powiem też jednak, że po tej pierwszej połowie fajnie to wyglądało. W tej drugiej części meczu Górnik zaczął grać... Szarpana była ta gra i po prostu nie mogliśmy wyjść z niej. Potem jednak skontrowaliśmy ich i skończyło się 2:0. Myślę, że patrząc na wynik czasem może nie odzwierciedla on gry, ale pokazuje, że zasłużyliśmy na to zwycięstwo - powiedział Piotr Ćwielong w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl.
Jednym z tych, którego nie spodziewano się w podstawowej jedenastce był Krzysztof Wołczek. - Nas nie do końca to zdziwiło, bo na treningach jednak byliśmy trochę przygotowywani do takiego składu. Wiadomo, że dosyć dużo zmian było w porównaniu z ostatnim meczem. Tak trener uznał, mamy szeroką kadrę i to już pokazaliśmy. Wygraliśmy z Górnikiem więc pozostaje tylko się cieszyć - zaznaczył obrońca.
Co następnym razem wymyśli sztab szkoleniowy Śląska?
W bramce Orest Lenczyk tym razem postawił na Rafała Gikiewicza, który we wcześniejszych meczach gdy bronił to spisywał się bardzo dobrze. Marian Kelemen zasiadł natomiast na ławce rezerwowych. - Na pewno byłem troszkę zaskoczony, ale w tygodniu trener jakieś lekkie sygnały dawał, rotował nami. W jakimś stopniu też się spodziewałem. Cieszę się, że mi po raz kolejny zaufał, zagrałem na zero z tyłu i Śląsk zdobył trzy punkty - wyjaśnił "Giki".
Wydaje się natomiast, że pewnie miejsce w wyjściowym składzie ma Waldemar Sobota. Zagrał on także i w niedzielę - na początku jako napastnik, lecz po tym, jak na boisku pojawił się Cristian Diaz zszedł on na skrzydło. Sobota w 85. minucie przeprowadził akcję w swoim stylu i oddał piękny strzał, po którym piłka odbiła się od słupka i poprzeczki, a potem wpadła do bramki. Dla niego wyjściowy skład też nie był aż takim zaskoczeniem. - My spodziewamy się w każdej chwili, że ktoś może usiąść na ławce, a drugi może wskoczyć na jego miejsce. Mamy bardzo szeroką kadrę. Gdy jakiś zawodnik wchodzi na boisko na pewno jakość się nie obniża. Myślę, że to było w tym meczu widoczne - podsumował zawodnik w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl.
Po raz kolejny byliśmy świadkami nowej drużyny Śląska Wrocław. Po raz kolejny ten zespół zdobył trzy punkty i zachował pozycję lidera T-Mobile Ekstraklasy. - Najmocniejszy nasz punkt to kolektyw i atmosfera, która została zbudowana przez każdego z zawodników. Wielki wkład każdy daje w to, aby ta atmosfera była w porządku - podsumował Sebastian Mila, kapitan drużyny. Trudno się z nim nie zgodzić.
W jedności siła - piłkarze Śląska po kolejnym zwycięstwie