Górnik po porażce ze Śląskiem: Pokazaliśmy charakter

Nie będzie chyba nadinterpretacją boiskowych wydarzeń w meczu Górnika ze Śląskiem Wrocław, że zabrzanie grając bez kadrowych osłabień w cuglach by ten mecz wygrali. Zestawieni mocno rezerwowo podopieczni Adama Nawałki nie dali jednak rady liderowi tabeli.

Marcin Ziach
Marcin Ziach

Bez Michała Bembena, Adama Banasia, Michała Pazdana, Mariusza Przybylskiego i Aleksandra Kwieka do meczu ze Śląskiem Wrocław przystąpił Górnik. Przyczyny absencji graczy zabrzańskiej drużyny były różnorakie - od pauzy kartkowej przez kontuzje, po grypę żołądkową.

Co gorsza, po pół godziny gry boisko z urazem opuścił Tomasz Zahorski. Grający w wybitnie rezerwowym zestawieniu Trójkolorowi nie dali rady liderowi tabeli T-Mobile Ekstraklasy i po walce ulegli wrocławianom 0:2. Wynik ten zabrzanie mogą zrzucić jedynie na karb własnej nieskuteczności, bo wybornych sytuacji strzeleckich po stronie Górnika w tym meczu nie brakowało.

Były one nawet znacznie bardziej klarowne od tych, w których piłkę w zabrzańskiej bramce lokował Śląsk. - Pokazaliśmy w tym meczu charakter, bo przegrywając nie opuściliśmy głów, tylko za wszelką cenę chcieliśmy wyrównać - wskazuje Adam Danch, kapitan Górnika.

Obrazem koncertowej gry śląskiej drużyny był w szczególności pierwszy kwadrans spotkania po przerwie, kiedy Marcin Wodecki najpierw trafił w słupek, a przy próbie dobitki do pustej bramki z kilku metrów posłał piłkę Panu Bogu w okno, a kilka razy świetnie między słupkami bramki gości spisywał się Rafał Gikiewicz.

Górnik oddał jednak cesarzowi co cesarskie i docenił klasę zespołu Oresta Lenczyka. - Śląsk w drugiej połowie praktycznie nie stwarzając sobie sytuacji jedną sytuację wykorzystał i zdobył drugą bramkę. Po tym się właśnie poznaje klasę rywala, że nawet nie grając najlepiej, w meczu stwarza sobie 2-3 sytuacje i strzela po nich bramki na wagę zwycięstwa - kiwa głową z uznaniem Danch.

Na dobre założenia taktyczne podopieczni Adama Nawałki zaczęli realizować dopiero po przerwie, kiedy całkowicie narzucili Śląskowi swoje warunki. - Powiedzieliśmy sobie w szatni, że nic innego już nam nie pozostało. Rzuciliśmy się do odrabiania strat i stwarzaliśmy sobie sytuacje, których nie wykorzystaliśmy. Szkoda, bo sportowo na porażkę w tym meczu na pewno nie zasłużyliśmy - bezradnie rozkłada ręce defensor drużyny z Roosevelta.

Górnik grając z 21-letnim debiutantem na środku defensywy i 19-letnim skrzydłowym na prawej flance nie odstawał wyraźnie od faworyzowanej drużyny z Wrocławia. - Przez cały tydzień na treningach pracowaliśmy pod tę "jedenastkę" i widać, że to przyniosło efekty, bo rozegraliśmy naprawdę dobry mecz - dowodzi Danch.

Kluczowa dla losów całego spotkania okazała się być głupio stracona przez Górnika pierwsza bramka. Zabrzanie nie potrafili sobie poradzić z dośrodkowaną w pole karne futbolówką z rzutu rożnego, co bezlitośnie wykorzystali Jarosław Fojut do spółki z Piotrem Celebanem. - Nie powinniśmy stracić takiej bramki, bo trener nas uczulał, że po stałych fragmentach gry Śląsk jest bardzo groźny i mieliśmy te wszystkie warianty rozpisane. Coś nie "wypaliło" i bramka padła, a potem musieliśmy gonić wynik. W meczu z Widzewem musimy te straty nadrobić - puentuje kapitan drużyny 14-krotnych mistrzów Polski.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×