W niedzielę w Łodzi lider T-Mobile Ekstraklasy, a przy okazji wspólnie z Legią Warszawa najskuteczniejszy zespół rozgrywek, zmierzy się z ŁKS-em, który stracił najwięcej goli ze wszystkich ekip występujących w najwyższej klasie rozgrywkowej w naszym kraju. W ostatniej kolejce ligowej wrocławianie wygrali w Zabrzu z Górnikiem 2:0. ŁKS przegrał natomiast w Poznaniu z Kolejorzem 0:4. - Myślę, że ŁKS w Poznaniu dobrze grał do momentu w którym nie stracił bramki. Bodajże gdyby Mięciel lepiej przyjął tą prostopadłą piłkę, którą dostał to kto wie, jakby się to ułożyło. Potem wiadomo, jak to już było. Dostali jedną, drugą, trzecią i czwartą bramkę i już Lech już grał spokojnie. ŁKS to co oni już mogli... Ciężko powiedzieć co mógł na przykład trener Tarasiewicz przekazać im w szatni. 0:4 to nie jest już fajna sprawa i ciężko się podnieść z takiego wyniku - wspomina Piotr Ćwielong.
Wrocławianie nie chcą jednak lekceważyć rywala, którego prowadzi Ryszard Tarasiewicz, a więc były trener WKS-u. - Plany są takie, aby zdobyć trzy punkty, jak w każdym meczu. ŁKS teraz przegrał, choć każdy mecz jest inny i nie ma co lekceważyć rywala - podkreśla Rafał Gikiewicz, bramkarz zielono-biało-czerwonych.
Jeżeli podopieczni Oresta Lenczyka zwyciężą w Łodzi to nikt nie odbierze im pozycji lidera przed przerwą zimową. - Myślę, że to jeszcze nie jest czas, żeby myśleć o liderowaniu. Każdy kolejny mecz dla nas się liczy i jest ważny. Na tym się koncentrujemy - uspokaja jednak Krzysztof Wołczek.
Mecz z ŁKS-em szczególnie ważny będzie dla Łukasza Madeja, który jest wychowankiem klubu z Łodzi, a obecnie gra w Śląsku Wrocław. - Wracam do mojego miasta. To ważny mecz. Taki, gdzie będzie trzeba się pokazać tam z bardzo dobrej strony, żeby nikt nie mówił, że Śląsk gra słabo. To będzie ciekawy mecz, bo z jednej strony trener Tarasiewicz, a z drugiej strony kilku z nas z przeszłością w ŁKS-ie. Zapowiada się na ciekawe spotkanie, ale też na takie, w którym musimy zdobyć trzy punkty - podsumował piłkarz drużyny wicemistrza Polski.