Były reprezentant Polski Kamil Kosowski ma już za sobą 34. wiosny, jednak upływający czas nie przeszkadza mu z powodzeniem radzić sobie na piłkarskich boiskach, zaskakiwać niekonwencjonalnymi zagraniami i celnymi asystami. Po wielu sezonach spędzonych za granicą i grze we wszystkich najsilniejszych ligach Europy (Niemcy, Anglia, Włochy, Hiszpania), a także lidze cypryjskiej, pomocnik zdecydował się powrócić do kraju. Przystał na propozycję GKS-u Bełchatów. Choć wielu komentatorów twierdziło, iż sprowadzenie do klubu tego doświadczonego zawodnika to pieniądze wyrzucone w błoto i ryzykowne posunięcie, które może skończyć się tak jak w przypadku Macieja Żurawskiego w Wiśle Kraków, to jednak Kosowski udowodnił, że jeszcze za wcześnie go skreślono.
Trzykrotny mistrz Polski z Wisłą Kraków i mistrz Cypru z APOEL-em Nikozja (uczestnik Ligi Mistrzów) wywalczył sobie pewne miejsce w składzie GKS-u. Choć już nie błyszczy tak jak dawniej, to jednak wykazuje dużą ochotę do gry i nadal bryluje w asystach. To właśnie Kosowski był autorem aż czterech bramkowych asyst w pierwszym spotkaniu swojej drużyny z Podbeskidziem latem tego roku (wówczas bełchatowianie triumfowali 6:0). W piątkowym rewanżu, a zarazem ostatnim spotkaniu tej jesieni zagrał poprawnie, ale jego udanych dograń nie wykorzystali napastnicy GKS-u (Podbeskidzie wygrało 1:0 - przyp. red.). - Ja robię wszystko, aby grać dobrze, aby drużyna wygrywała. Tym bardziej nam jest przykro, bo był to ostatni mecz przed świętami. Cóż, musimy przełknąć gorycz porażki i walczyć na wiosnę - takie jest życie piłkarza - powiedział Kosowski.
- Przede wszystkim chodzi o to, aby stworzyć sobie dwie, trzy sytuacje i strzelić bramkę. Kolejny raz zawiedliśmy w tym elemencie i wróciliśmy z Bielska-Białej bez punktów - martwił się pomocnik GKS-u Bełchatów. Jego zespół nie zaliczy tej jesieni do udanych. Bełchatowianie nie wygrali żadnego na dziewięć spotkań na wyjeździe i zajmują odległą pozycję w tabeli, blisko strefy spadkowej. Przed zespołem Kamila Kieresia nerwowy okres przygotowawczy do rundy rewanżowej, która będzie krótsza, bowiem dwa spotkania z niej zostały już rozegrane.
Choć pochodzący z Ostrowca Świętokrzyskiego Kosowski nie będzie miał w Bełchatowie realnych szans na walkę o najwyższe cele w lidze i europejskie puchary, to jednak nie żałuje decyzji o podpisaniu kontraktu z tym klubem. - Absolutnie, to był wybór przemyślany. I z tego, co widzę po chłopakach w szatni - postąpiłem właściwie. Nie żałuję, że przyjeżdżając do Polski wybrałem akurat Bełchatów - zapewnił w rozmowie z naszym portalem Kosowski.