Trenerski nos znów nie zawiódł Oresta Lenczyka

Po raz kolejny zmiany dokonane dokonane przez Oresta Lenczyka okazały się kluczem do sukcesu Śląska Wrocław. W drugiej połowie meczu z ŁKS-em "Oro Profesoro" wprowadził na boisko dwóch piłkarzy, którzy później wpisali się na listę strzelców.

Artur Długosz
Artur Długosz
W niedzielę Orest Lenczyk po raz kolejny udowodnił, że nie jest zwykłym trenerem. Wrocławianom w meczu z ŁKS-em ewidentnie nie szło. Podopieczni Ryszarda Tarasiewicza po tym, jak szybko strzelili bramkę, skupili się na defensywie i wyprowadzali groźne kontry. Wydawało się, że prędzej łodzianie podwyższą na 2:0, niż do remisu doprowadzą wicemistrzowie Polski. Po ponad godzinie gry szkoleniowiec WKS-u zdecydował się na pokerowe zagranie i do gry wprowadził dwóch rosłych piłkarzy - Marka Wasiluka i Przemysława Kaźmierczaka. Co ciekawe, ten pierwszy, który jest nominalnym stoperem, miał zająć miejsce na lewej flance defensywy. - Wydawało się przed spotkaniem, że mamy szansę powtórzyć występ z Zabrza, czyli opanować środek boiska, nawet połowę przeciwnika. Bramka nam te plany popsuła. Widać było, że wielu zawodnikom ten mecz nie "idzie". Trzeba było coś robić, aby może przestać starać się ładnie grać, a postawić zdecydowanie na skuteczną grę - wyjaśniał po meczu Orest Lenczyk. GALERIA: ŁKS Łódź - Śląsk Wrocław 1:2 Zmiany pomogły i okazało się, że były trafione w dziesiątkę. Chwilę po tym, jak dwaj nowi piłkarze zielono-biało-czerwonych pojawili się boisku, Śląsk doprowadził do remisu. Kto wypracował gola? Oczywiście rezerwowi. Wasiluk świetnie zagrał ze skrzydła, a w polu karnym celnym strzałem głową popisał się Kaźmierczak. - Ja jestem środkowym obrońcą. Trener wprowadził mnie z konieczności, żebym właśnie takie piłki do napastników lewą nogą zagrywał. Udało się jedną taką dograć. Myślę jednak, że na dłuższą metę to dla mnie najlepszą pozycją jest środkowa obrona - komentował po spotkaniu Wasiluk. Jego dośrodkowania co chwilę siały popłoch w szeregach defensywy ŁKS-u, a wszyscy przecierali oczy ze zdumienia, że ten wypożyczony z Cracovii zawodnik potrafi tak zagrać. - Akurat potrafię czasem przy dośrodkowaniu niezłą piłkę zagrać. Trener mówił więc, żeby tego szukać i to się udało - podkreślił obrońca. Sam trener WKS-u także wierzył w umiejętności swojego piłkarza. - Marek jest typem zawodnika o bardzo dobrej lewej nodze, dośrodkowaniu i strzale. Ma świetne warunki fizyczne - skomentował Orest Lenczyk.
Radość piłkarzy Śląska z bramki strzelonej w Łodzi /fot. Studio MK
Wasiluk nie tylko świetnie dośrodkował, ale i sam wpisał się na listę strzelców. W końcówce spotkania popisał się on celnym uderzeniem głową. Jeden z piłkarzy ŁKS-u próbował jeszcze rozpaczliwie ratować sytuację, ale futbolówka i tak ugrzęzła w siatce. - Dwie zmiany pokazały tak naprawdę, że mamy bardzo szeroki skład i uniwersalnych zawodników, którzy wchodzą i robią różnicę - skomentował w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Jarosław Fojut. Trudno się dziwić Fojutowi, skoro to właśnie dwaj rezerwowi wicemistrzom Polski zapewnili jakże cenne trzy punkty. - U nas nie ma sytuacji, że ktoś nie gra to się obraża. W meczu z ŁKS-em trener podjął decyzję, sytuacja tego wymagała, żeby te zmiany zrobić. Ci zawodnicy pokazali, że zasługują na to, aby walczyć o ten skład. Kto wie może w następnym meczu w nowym roku skład będzie o siedmiu, ośmiu zawodników zmieniony. My pokazujemy, że mimo zmian zespół wygląda tak samo jakościowo - podkreśla Fojut. To właśnie szeroka kadra jest jednym z powodów sukcesu Śląska. Nie po raz pierwszy już bowiem to zmiennicy w drużynie WKS-u odegrali na boisku czołowe role. Trener Orest Lenczyk potrafi zaskoczyć i nigdy nie wiadomo kto pojawi się w wyjściowym składzie, a kto też zasiądzie na ławce rezerwowych. - Mamy bardzo silną kadrę. Myślę, że takiej bardzo szerokiej kadry nie ma chyba nikt w Polsce. Wyniki są i to jest najważniejsze - podsumował golkiper lidera T-Mobile Ekstraklasy, Marian Kelemen. Jedynym, który nie był zadowolony z roszad dokonywanych w trakcie potyczki z ŁKS-em był Łukasz Madej. Ten z boiska został zdjęty jeszcze przed przerwą. - Takich rzeczy się nie robi i mówię to wprost. Takich rzeczy się nie robi tym bardziej, że graliśmy u mnie w mieście. Ale już nawet pomijając tą sytuację, że graliśmy ŁKS-ie - nie nadawałem się absolutnie do zmiany - mówił skrzydłowy. Śląsk jednak cel osiągnął i wywiózł z Łodzi trzy punkty, a dzięki temu przewagę nad Legią Warszawa powiększył do czterech oczek.
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×