Sebastian Staszewski: W sparingach byłeś wyróżniającym się piłkarzem berlińskiej Herthy, w spotkaniu z Magdeburgiem zdobyłeś bramkę. Następnie ustrzeliłeś hat-tricka i miałeś dwie asysty w meczu Pucharu UEFA przeciwko mołdawskiemu Nistru Otaci. Forma imponująca.
Łukasz Piszczek: - Oczywiście cieszę się z tego, ale nie przesadzajmy. W meczu z Nistru trener na mnie postawił od początku i tym jestem podbudowany. Nie były to jednak klasowe drużyny, więc się nie "gotuje". Każda bramka mnie cieszy, ale wolę skupić się na pomaganiu zespołowi a nie ma ustalaniu samodzielnych rekordów. Od środy jesteśmy na obozie na Majorce. Rozegramy tu mały turniej, ale nie wiem czy będę grał. Mam małe problemy z kostką. Na zgrupowaniu muszę robić wszystko, aby najwyższa forma przyszła na ligę. Mam nadzieję, że tak właśnie będzie.
Wiesz jakie są powody tak świetnej formy?
- Żadnej specjalnej diety nie mam, magicznych butów też (śmiech). Każdy piłkarz ma czas, że jest w formie i kiedy tej formy nie ma. Mi się trafił bardzo dobry okres. Nie popadam jednak w euforię z powodu tych bramek. Pracuję dalej i oby tak dalej.
To, że w Austrii podczas mistrzostw Europy zagrałeś tylko 25 minut w meczu z Niemcami mogło mieć jakiś wpływ na to, że jesteś w tak dobrej dyspozycji fizycznej?
- Na EURO byłem kontuzjowany i bardzo żałuję tego, że nie mogłem grać na maksimum możliwości. A czy to, że w Austrii trener mnie nie eksploatował mi pomogło? Nie wiem, chyba to nie ma znaczenia. Taki turniej to wielka nobilitacja, więc nie ma mowy o jakimkolwiek oszczędzaniu się. Po mistrzostwach miałem odpoczynek, a po tym jak wszedłem w trening czułem się bardzo dobrze. Myślę, że nawet gdybym zagrał w trzech meczach to po odpoczynku złapałbym formę.
Myślisz, że trener Herthy Lucien Favre wreszcie ci zaufał i będzie na ciebie stawiać w spotkaniach ligowych?
- Trener Favre ma mnie pod swoją opieką od roku i wie, na co mnie stać. Wcześniej nie był do mnie przekonany, ale chyba to minęło. To, że gram chyba świadczy o tym, że wierzy w moje umiejętności i wie, że w tych meczach dam sobie radę. Mam nadzieję, że będzie we mnie wierzył a ja będę się odwdzięczać dobrą grą.
Rok temu występowałeś jako napastnik, w sparingach byłeś pomocnikiem. Która pozycja bardziej ci odpowiada?
- W sparingach graliśmy w różnych ustawieniach. Raz grałem typowo lewego pomocnika, innym razem wysuniętego skrzydłowego a czasami napastnika. Przynajmniej będę wielofunkcyjny. Dobrze czuję się w formacji ofensywnej i nie robi mi większej różnicy czy gram tu czy tu. Ważne, żebym w ogóle grał. Rzadko gram typowo środkowego napastnika, ale chciałbym grać na tej pozycji. Pozostawiam jednak wybór trenerowi, bo moje gadanie nic nie da.
Już kilka lat mówi się o "klątwie”, jaka rzekomo ciąży nad Polakami w Berlinie. Kuszczak, Karwan, Reiss czy Wichniarek w Hercie sobie nie poradzili. Wygląda na to, że tobie udało się wreszcie przezwyciężyć złą passę naszych rodaków.
- Z jakim dziennikarzem nie rozmawiam to mnie o to pyta (śmiech). Mi się w Berlinie gra naprawdę dobrze. Było tu przede mną kilku rodaków i może nie poradzili, bo była ostra konkurencja na ich pozycjach? W ataku Herthy też jest rywalizacja, ale ja patrzę na siebie i staram się dać to, co mam najlepsze. Nie będę sobie przecież rwał włosów z głowy i uciekał byle gdzie. Nie zastanawiam się nad tym. Robię wszystko, żeby o Polakach mówiło się dobrze i aby wspomnienia po Piszczku były pozytywne.
Kiedy w tamtym sezonie grałeś zaledwie epizody poważnie brałeś pod uwagę opuszczenie Herthy. Teraz chyba nie żałujesz, że zostałeś?
- Wtedy trener nie dawał mi nawet grać w końcówkach. Długi czas siedziałem na ławce a dla piłkarza to najgorsze. Przez głowę przechodziło często, że może lepiej byłoby iść na wypożyczenie i grać regularnie czy to w Polsce czy gdzieś indziej. Na szczęście trener na mnie postawił i w rundzie wiosennej grałem sporo. Zostałem w Hercie i cieszę, że z tego. W klubie jest fajna atmosfera i chcę tu grać.
Miałeś jakieś oferty?
- Nie, nic nie było. W głowie sobie układałem, co zrobię jak nie będę grać, ale nie było gdzie odejść (śmiech). Propozycji żadnych nie miałem i nie żałuję. Skupiam się na moim obecnym zespole, bo z nim wiążę swoją przyszłość.
Sądzisz, że ten sezon, może być sezonem Łukasza Piszczka?
- A czemu nie? (śmiech). Mam nadzieję, że to będzie mój sezon. Chciałbym, aby ten rok był dla mnie tak dobry jak mój ostatni sezon w Zagłębiu. Liczy się jednak drużyna, bo każdy z nas ciężko pracuje nad tym, aby Hertha odnosiła sukcesy. Co z moich asyst czy bramek jak będziemy przegrywać i walczyć o utrzymanie czy wegetować w środku tabeli? Każdy z kolegów robi wszystko abyśmy osiągnęli sukcesy. A jak będę strzelać bramki to na pewno się nie obrażę.