Mateusz Zborowski: Adrian czy połączenie z Edynburgiem jest tak niedogodne, że od dwóch sezonów nikt ze sztabu reprezentacji Polski nie pofatygował się żeby zobaczyć Cię w akcji?
Adrian Mrowiec:
Trener ma swoją koncepcję budowania składu, do której wykorzystuje sprawdzonych zawodników, ja mu pewnie nie pasuje... A co do połączenia to jest bardzo dobre, bo bezpośrednie loty do Edynburga są z kliku miast w Polsce.
Regularne występy w czołowym zespole ligi szkockiej, występy w Lidze Europejskiej. Co jeszcze trzeba zrobić żeby selekcjoner Smuda zwrócił na Ciebie uwagę?
- Nic na siłę... Nie ma mnie w kadrze więc skupiam się na grze dla klubu, w którym obecnie jestem.
Czujesz się gorszy od Matuszczyka czy Murawskiego, którzy - obojętnie w jakiej nie byliby formie - dostają regularne powołania?
- Nie czuję się gorszy. Oni grają na tej samej pozycji i są sprawdzonymi zawodnikami w kadrze. Ja jedyne co mogę to życzyć im powodzenia i trzymać za nich kciuki.
Jak krótko scharakteryzujesz szkocką ekstraklasę? Jaki jest poziom rozgrywek?
- Takie zespoły takie jak Celtic czy Rangers zdecydowanie przewyższają kluby z polskiej ekstraklasy pod względem finansowym jak i infrastruktury czy liczby kibiców na meczach. Niezależnie z kim grają zawsze jest komplet widzów. Zresztą u nas w Hearts też nie ma problemów z frekwencją na stadionie, bo na mecze przychodzi komplet. Na Rangers i Celtic przychodzi ok. 50 tysięcy ludzi. Bazy treningowe są o wiele lepsze niż w Polsce. Mamy po kilka boisk treningowych, także każdego dnia możemy trenować na innych boiskach. Klub posiada zadaszoną halę i sztuczne boiska, także warunki są na pewno bardzo dobre, a będąc w Polsce tego nie zauważyłem.
W polskiej lidze kibice bardziej zapamiętają cię jako autora nieszczęsnego samobója w meczu z Wisłą. Jak to jest być praktycznie anonimowym zawodnikiem w polskiej lidze, a na zachodzie podstawowym zawodnikiem klubu, który występował w europejskich pucharach?
- O europejskie puchary to my dopiero walczymy. W zeszłym roku odpadliśmy z Tottenhamem, gdzie większych szans nie mieliśmy, ale może w tym roku będzie lepiej. A co do samobója? Zdarza się. Na początku to przeżywałem, a teraz się z tego śmieję... Nie ja pierwszy i nie ostatni. Po moim odejściu z Arki było jeszcze kilka pięknych bramek samobójczych...
Na jakiej pozycji czujesz się najlepiej? Wiadomo, że możesz grać w obronie i jako defensywny pomocnik?
- Trener ma do mnie zaufanie na obu pozycjach. Często zdarza się, że gram mecz i w pierwszej połowie zaczynam na pomocy, a w drugiej na obronie. Na obu tych pozycjach czuję się pewnie.
Powiększa się znów grono Polaków w Szkocji. W Celticu zagra Paweł Brożek. Uważasz że poradzi sobie i przebije się do składu, a co za tym idzie dostanie szansę na Euro czy może większość spotkań obejrzy z ławki?
- Tego dowiemy się już w środę, bo jego debiut przewidywany jest właśnie w meczu z nami. Mam nadzieję, że nie będzie miło wspominał debiutu w lidze szkockiej, bo mamy zamiar wygrać (śmiech). Ogólnie życzę mu jak najlepiej, jako kolega będę mu kibicował i oby zdobył mistrzostwo Szkocji. Mam nadzieję, że jego dobra gra w Celticu przełoży się na dobrą grę w reprezentacji Polski.
Gdybyś zaczynał karierę od nowa zmienił byś, coś czy może jesteś zadowolony z przebiegu i dotychczasowych osiągnięć?
- Niczego nie żałuję, ponieważ gdyby nie pobyt na Litwie nie wydostałbym się z Wisły, w której wówczas nie miałem szansy przebicia się do pierwszego składu, a co za tym idzie wyjazdu za granicę do takiego klubu jak Hearts. W mojej przygodzie z piłką jedynym klubem, o którym chce zapomnieć jest pobyt w FC Vilnius.
Szczerze, czy wierzysz jeszcze w debiut w koszulce z orzełkiem na piersi?
- Mam 28 lat, a to nie jest wiek żeby już o tym nie myśleć. Jest to marzenie każdego zawodnika. Przed Euro na powołanie nie liczę, ale po mistrzostwach kto wie...