Michał Czekaj i Gervasio Nunez rozgrzeszeni

Wisła Kraków zremisowała 1:1 pierwszy mecz 1/16 finału Ligi Europejskiej ze Standardem Liege. To dobry wynik dla Białej Gwiazdy, biorąc pod uwagę, że przez ponad godzinę grała w osłabieniu i w tym czasie musiała odrobić stratę bramkową.

W 28. minucie mistrzowie Polski wznowili grę od bramki, wymienili podania przed polem karnym i piłka trafiła do drugiej linii do Gervasio Nuneza. Argentyńczyk chciał wycofać ją do Michała Czekaja, ale zrobił to tak, że przejął ją Yoni Buyens ze Standardu i znalazł się z nią w polu karnym Wisły. Czekaj próbował ratować sytuację i zaatakował Belga, który upadł na murawę, a hiszpański sędzia David Borbalan podyktował rzut karny, a obrońcę gospodarzy ukarał czerwoną kartką.

Trener Wisły Kazimierz Moskal szybko wskazał, że winę za sytuację ponosi Nunez, ale nie chciał robić z niego kozła ofiarnego: - Większy błąd popełnił Gervasio, ale nie chcemy grać, wybijając piłkę na oślep, chcemy ją rozgrywać. Michał starał się ratować tę sytuację, ale tak czasami bywa.

- Nie winiłbym Michała. Najpierw Nunez wpakował go na minę niefrasobliwym zachowaniem, a potem cwaniactwem wykazał się gracz z Standardu. Przepisy są takie, że w takich okolicznościach trzeba dać czerwoną kartkę. Czasami jest tak, że w "10" gra się lepiej i Wisła to potwierdziła, wyszarpując ten remis - to opinia byłego reprezentanta Polski i gwiazdora Wisły Andrzeja Iwana, który komentował ten mecz dla TV4.

Sam Czekaj, którego czerwona kartka wykluczyła nie tylko z godziny gry w pierwszym meczu, ale też z występu w rewanżu, nie miał pretensji do Argentyńczyka: - Nunez na pewno chciał dobrze. Wyszło trochę niefortunne zagranie, które próbowałem ratować, ale trudno mi to teraz komentować. Gdyby ta piłka doszła do mnie, może udałoby się coś uratować. Czy był faul? To była walka bark w bark, dlatego szkoda, że sędzia podyktował rzut karny. Nawet jeśli jedenastka była zasłużona, to na pewno czerwona kartka była zbyt pochopna z jego strony. Taki faul zasługiwał na co najwyżej żółtą kartkę, ale co zrobić? Byłem zły na siebie, bo osłabiłem zespół w ważnym spotkaniu. Nie tak to sobie wyobrażałem.

Pretensji do kolegów nie mieli też Cezary Wilk i Łukasz Garguła. - Piłka nożna jest grą błędów, są one wkalkulowane w ten sport. W takich sytuacjach trzeba umieć się podnieść, grać swoje i do końca wierzyć, że strzeli się bramkę i osiągnie korzystny rezultat - przekonuje "Guła". - W najlepszych ligach świata obrońcy także popełniają różne błędy. Michał chciał wybić piłkę, obrońca powinien grać tak twardo. Jednak wszystko dobrze się skończyło i na rewanż jedziemy nastawieni optymistycznie - broni Czekaja 31-letni rozgrywający. - Czuliśmy się dobrze fizycznie, więc gra w osłabieniu nam za bardzo nie przeszkadzała - tłumaczy Wilk. - W każdym momencie i z każdym rywalem staramy się podejmować ryzyko i większości przypadków to ryzyko popłaca, ale zdarza się, że są też negatywne konsekwencje i tak się stało ze Standardem. Trzeba tu zwrócić uwagę na to, jak często Gervasio wyprowadza w ten sposób akcję z głębi pola minięciem rywali albo dobrym podaniem. To jest to ryzyko, które świadomie podejmujemy. Taka gra się podoba kibicom, więc wydaje mi się, że potrafią to wybaczyć - dodaje kapitan Białej Gwiazdy.

Kiedy Czekaj schodził z murawy do szatni, kibice Wisły zgotowali mu owację na stojąco. - Nie spodziewałem się tego. Mogę jedynie podziękować kibicom, że tak odebrali całą sytuację. Na koniec krzyknęli moje nazwisko. To jest na pewno budujące dla mnie i za to mogę im podziękować - komentuje wychowanek krakowskiego klubu. - Co powiedział mi w szatni trener Moskal? Żebym się tym za bardzo nie przejmował i "głowa do góry".

Źródło artykułu: