W meczu z Górnikiem zawodnicy drużyny Legii Warszawa w niczym nie przypominali maszyny, która celnie punktowała w Lidze Europejskiej czołową drużynę portugalskiej ekstraklasy, Sporting Lizbona. To zabrzanie w tym starciu wypunktowali podopiecznych Macieja Skorży, z precyzją Witalija Kliczki.
Dwa nokautujące ciosy - autorstwa Prejuce'a Nakoulmy i Mariusza Magiery - dały Górnikowi pewne i zasłużone trzy punkty. Nadużyciem byłoby stwierdzenie, że stołeczna drużyna przyjechała do Zabrza na wycieczkę, ale faktem jest, że pod bramką Łukasza Skorupskiego warszawianie stawali się nieporadni, na co zespół aspirujący do walki o mistrzostwo Polski pozwolić sobie nie może.
- Nie ma co szukać wytłumaczeń tej porażki. Daliśmy ciała i szkoda więcej kreślić słów - przyznaje Janusz Gol, pomocnik Legii. - Musimy z naszej postawy wyciągnąć wnioski i nie powielać tych błędów w Lidze Europejskiej, w rewanżu w Lizbonie - dodaje zawodnik warszawskiej drużyny.
Porażka w Zabrzu była dla Legii tym bardziej wstydliwa, że gracze zespołu z Warszawy zapewniali, że Górnik niczym szczególnym w tej potyczce ich nie zaskoczył. - Wiedzieliśmy, że zabrzanie grają agresywny futbol, że nie dadzą nam rozgrywać piłki. Byliśmy na to przygotowani i o żadnym zaskoczeniu nie może być w tym przypadku mowy. Trudno osądzać, gdzie leżą przyczyny tej porażki - bezradnie rozkłada ręce pomocnik Legii.
Mimo porażki na Śląsku drużyna z Łazienkowskiej nie traci nadziei na korzystny wynik w stolicy Portugalii. - Ten mecz nie będzie miał dla nas znaczenia, wobec konfrontacji ze Sportingiem. To było nasze podwórko, a do Lizbony jedziemy walczyć o awans i pierwszy mecz pokazał, że wcale nie jesteśmy w tej rywalizacji spisani na straty. Jesteśmy dobrej myśli - puentuje Gol.