Zawodnik urodzony w Gliwicach był jednym z czterech kadrowiczów, obok Wojciecha Szczęsnego, Ireneusza Jelenia i Ludovica Obraniaka, którzy spotkali się z dziennikarzami w poniedziałkowe przedpołudnie w hotelu Hyatt. Ze wszystkimi przedstawicielami mediów rozmawiał chętnie i - co najważniejsze - w przeciwieństwie do kolegi reprezentującego barwy Bordeaux, z zebranymi porozumiewał się w języku polskim.
Boenisch to ulubieniec Franciszka Smudy. W biało-czerwonych barwach zagrał do tej pory ledwie dwukrotnie, przez kilkanaście ostatnich miesięcy zmagał się z urazem i obecnie nie ma większych szans na występy w drużynie klubowej. Mimo to selekcjoner wciąż wymienia go jako głównego kandydata do gry na lewej obronie w trakcie czerwcowych mistrzostw Europy.
- To, kto wystąpi w pierwszym składzie, zależy tylko i wyłącznie od trenera - nie ma wątpliwości zawodnik Werderu. - Będziemy walczyć na 100% i ja na pewno dam z siebie wszystko, żeby zagrać na mistrzostwach. Mogę też zapewnić, że niezależnie od mojej sytuacji klubowej do Euro będę w pełni przygotowany. Selekcjoner pytał mnie, czemu nie gram w Werderze, jestem jednak w stanie powiedzieć tylko tyle, że to decyzja trenera. Moja forma jest dobra.
25-latek deklaruje, że z Portugalią może rozegrać pełne 90 minut, a przeciwnika wcale się nie boi. - Byłem wcześniej kontuzjowany, teraz już jednak mam siły, wszystko jest w porządku i patrzę tylko do przodu. W europejskich pucharach miałem okazję grać przeciwko wielu klasowym zawodnikom, nie boję się i myślę, że rozegramy dobre spotkanie.