Konfrontacja z Beitarem nie przyniosła Białej Gwieździe kokosów. Na prawach telewizyjnych i marketingowych oraz biletach krakowianie zarobią około 1,5 miliona złotych. Przy ich budżecie (szacuje się go na 35-42 mln zł), to tak naprawdę niewiele.
Przyszłość rysuje się o wiele ciekawiej. Barcelona jest magnesem. Wisła na samych biletach może zyskać 1,5-2 milionów złotych. Wejściówka kosztowałaby - w zależności od sektora - od 100 do 200 złotych, a przecież stadion przy ul. Reymonta wypełniłby się po brzegi.
Okazuje się, że krakowianie nie rozważają wariantu chorzowskiego, choć wtedy mogliby pomieścić nawet 40 tys. fanów. - Ewentualny mecz z Barceloną chcielibyśmy zagrać u siebie i myślę, że UEFA zaakceptowałaby to - mówi prezes klubu, Marek Wilczek.
Na prawach telewizyjnych mistrzowie Polski mogą zarobić około 2 mln złotych. Wbrew pozorom, z finansowego punktu widzenia wcale nie wylosowali najkorzystniej.
Kolejne 1,5-2 mln wiślacy mogliby uzbierać ze zwiększonej sprzedaży pamiątek, praw marketingowych, dodatkowych wpływów od sponsorów i stawki określonej przez UEFA za występy w III rundzie kwalifikacji do LM i I rundzie Pucharu UEFA.
Wisła mogłaby zarobić jeszcze więcej, gdyby przyjęła propozycję Barcelony. Katalończycy zaoferowali krakowianom 100 tys. euro za rozegranie pierwszego meczu w Krakowie, by awans do Ligi Mistrzów świętować na Camp Nou. Polscy działacze propozycję zdecydowanie odrzucili.