- Uważam, że wynik idealnie odzwierciedla to, co działo się na boisku. Zarówno my, jak i Śląsk mieliśmy swoje szanse. Zespół z Wrocławia to wicelider tabeli, walczy o mistrzostwo Polski, tak więc możemy być zadowoleni z tego wyniku – powiedział Radosław Matusiak, napastnik Widzewa Łódź.
Dla 30-letniego zawodnika był to pierwszy mecz po powrocie do klubu, którego jest wychowankiem. Po raz ostatni w trykocie Widzewa wystąpił trzy lata temu. - Grałem tylko dziesięć minut i starałem się wnieść coś do gry, zgodnie z tym, co trener założył. Najważniejsze jednak jest to, że w samej końcówce udało nam się zremisować, bo z przebiegu gry, na pewno nie zasługiwaliśmy na porażkę – przyznał były reprezentant Polski.
RadoMatu do Widzewa dołączył kilka dni przed spotkaniem ze Śląskiem Wrocław, przez co nie jest on jeszcze w pełni sił. Jednak - jak sam mówi - z dnia na dzień jest coraz lepiej i nadrabia on wszystkie zaległości. - Nie jestem jeszcze w zbyt dobrej dyspozycji, bo prawie przez półtora miesiąca nie ćwiczyłem w ogóle z piłką. Trenowałem co prawda indywidualnie, ale były to typowe ćwiczenia biegowe, siłowe i stąd nie jestem jeszcze w pełnej formie. Jednak z dnia na dzień jest coraz lepiej, trenerzy dbają o to, abym trenował coraz mocniej, silniej i jak najszybciej nadrabiał zaległości – mówi.
Napastnik odchodził z Widzewa w połowie 2009 roku, kiedy łodzianie występowali jeszcze na zapleczu Ekstraklasy. Czy od tego czasu, coś się zmieniło w klubie? - Prawie nic się nie zmieniło. Większość osób, które wówczas tutaj pracowały i grały, wciąż jest w klubie. Stadion ten sam, tylko murawa trochę gorsza. Czuje się, jakbym wrócił do domu - zakończył.