Paweł Janas: Zabrakło nam roztropności

Lechia Gdańsk potrzebowała blisko pół roku na to, by przełamać się w lidze i znów strzelić dwie bramki. Po raz ostatni drużyna z Pomorza dwukrotnie trafiła do siatki rywala jesienią, w meczu z Górnikiem. W sobotę w starciu z tym samym rywalem, w Zabrzu, znów trafiła dwukrotnie,lecz nie zdołała wygrać.

W rundzie jesiennej na ligową inaugurację na PGE Arena, Lechia Gdańsk  zmierzyła się z Górnikiem Zabrze . Prowadzona wówczas przez Tomasza Kafarskiego drużyna z Pomorza do przerwy przegrywała ze śląską ekipą, ale w drugiej połowie zdołała dwukrotnie zmusić Łukasza Skorupskiego do kapitulacji i przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę.

Podczas sobotniej potyczki obu drużyn przy role się odwróciły. To pogrążeni w kryzysie gdańszczanie lepiej rozegrali pierwszą połowę i do szatni schodzili z dwubramkową przewagą. Po przerwie do roboty wzięli się jednak podopieczni Adam Nawałki, doprowadzając do wyrównania i mecz ostatecznie zakończył się podziałem punktów.

- Mecz mógł się podobać. Kibice obejrzeli cztery bramki i nasze przełamanie, bo po raz pierwszy od dawna w jednym meczu udało nam się trafić dwa razy - zauważa Paweł Janas, trener Lechii. - Cieszy to, że umieliśmy w tym meczu pokazać, że nie jesteśmy zespołem chłopców do bicia, a sprężając się potrafimy wywieźć punkty nawet z tak trudnego terenu, jakim jest Zabrze - dodaje.

Szkoleniowiec gdańskiej drużyny miał po meczu pretensje do swojego zespołu za to, że ten przestał grać z odpowiednią konsekwencją taktyczną po przerwie. - Powiedziałem moim chłopcom w szatni, że kluczowe dla tego, żebyśmy mogli ten mecz wygrać będzie to, żeby uspokoić grę na początku drugiej połowy. Nie udało im się tego zrobić, bo w pierwszej akcji po przerwie Górnik zdołał strzelić bramkę kontaktową i to dodało zabrzanom wiatru w żagle - przyznaje Janas.

W końcowym rozrachunku opiekun biało-zielonych punkt wywieziony ze Śląska potraktował jako zdobycz. - Patrząc na to, jak Górnik przycisnął w końcówce musimy się cieszyć, że udało nam się ten remis dowieźć do końca. Nie mielibyśmy problemów do narzekań, gdyby po którejś z akcji rywale dołożyli kolejną bramkę, pozbawiając nas nawet tego oczka. Musimy się zastanowić, dlaczego w drugiej połowie zabrakło nam roztropności, którą imponowaliśmy przed przerwą - załamuje ręce opiekun drużyny z Dialog Arena.

Punkt wywieziony z Zabrza pozwolił Lechii utrzymać dwupunktową przewagę nad strefą spadkową. Gdańszczanie wciąż nie mogą jednak spać spokojnie, bo drużyny w tabeli plasujące się bezpośrednio za nimi wciąż nie odpuszczają w walce o ligowy byt. - Mecz z Górnikiem już przeszedł do historii i nie ma co do tego spotkania wracać. Przed nami jeszcze dziewięć spotkań i 27 punktów do zdobycia. Musimy wziąć się w garść i zacząć wygrywać mecze. Jak tak się stanie, o utrzymanie będę spokojny - puentuje były selekcjoner reprezentacji Polski.

Źródło artykułu: