Jeśli dobrze wystartujemy, to przejdziemy rundę jak burza - rozmowa z Piotrem Reissem, piłkarzem Warty

Czy nadchodząca runda wiosenna będzie ostatnią w karierze Piotra Reissa? Sam zainteresowany nie odpowiedział jednoznacznie na to pytanie i zapewnił, że obecnie skupia się na dobrych występach w najbliższych meczach. Warta ma już nikłe szanse na awans do T-Mobile Ekstraklasy, mimo to doświadczony napastnik uważa, że jego zespół nie uniknie presji.

Szymon Mierzyński: Z powodu choroby nie wystąpił pan w sparingu z Unią Swarzędz. Jak długo potrwa rekonwalescencja?

Piort Reiss: Zaszkodziła mi różnica temperatur między Turcją a Polską. Dopadło mnie przeziębienie, ale mam nadzieję, że szybko dojdę do siebie. Myślę, że do meczu z KS Polkowice będę przygotowywać się pełną parą, tak jak reszta zespołu.

Macie już jakieś informacje na temat przeciwnika?

- Dotąd koncentrowaliśmy się przede wszystkim na sobie. Jednak od połowy tygodnia wszystkie jednostki treningowe będą poświęcone na rozpracowanie ekipy z Polkowic.

Jakie są nastroje przed rundą? Latem na nowy sezon oczekiwano z optymizmem, a rzeczywistość okazała się brutalna. Niedawno trener Araszkiewicz stwierdził, że wiosną może być tylko lepiej...

- W dużej części mogę się z tym zgodzić. Uważam, że niezwykle ważne będą dwa pierwsze mecze. Jeśli dobrze wystartujemy, to jesteśmy w stanie iść jak burza. Mam nadzieję, że dwa miesiące przygotowań przyniosą owoce. Zdążyliśmy się dobrze poznać i zgrać, a to pozwala myśleć o pozytywnych wynikach.

Tej zimy pracowaliście dość nietypowo - z trenerami z sportów walki...

- Zajęcia zostały urozmaicone, choć nie powiedziałbym, że było ciężej niż zazwyczaj. Nowe elementy były czymś pozytywnym, zwłaszcza że okres przygotowawczy trwał wyjątkowo długo. Uważam, że współpraca między sztabem szkoleniowym a piłkarzami układa się bardzo dobrze.

Czy osiągnęliście już optymalną formę?

- Trudno to ocenić tylko na podstawie treningów. Osobiście można się czuć dobrze, ale najlepszym miernikiem są mecze ligowe. Nawet sparingi nie są odzwierciedleniem dyspozycji, bo to nie jest gra o punkty. Mam nadzieję, że gdy dojdzie do potyczki z KS Polkowice, to forma dopisze i zwyciężymy.

Ważne będzie też złapanie świeżości...

- W Turcji było widać ogromne zmęczenie, ale myślę, że to nie jest problem. Po sparingu z Unią Swarzędz otrzymaliśmy dwa dni wolnego. Przez ten czas każdy mógł odpocząć i znów poczuć głód piłki.

W okresie przygotowawczym gole zdobywali przede wszystkim gracze drugiej linii. Napastnicy trafiali do siatki rzadziej. Czy to jest jakiś powód do niepokoju?

- Wiosną będziemy grali w trochę innym systemie niż w poprzedniej rundzie i to wpływa na rozłożenie akcentów. Myślę, że dla zespołu nie ma znaczenia kto strzela bramki. Ważne, żeby one padały. Rolą napastnika nie jest zresztą tylko trafianie do siatki. Oby dopisywała nam skuteczność, zaś gole mogą zdobywać nawet obrońcy czy Łukasz Radliński albo Jakub Słowik.

W rundzie jesiennej towarzyszyła wam ogromna presja. Teraz szanse na awans są praktycznie zerowe. Będzie zatem trochę łatwiej?

- Presja w piłce nożnej jest zawsze, bez względu na to o jakie cele się gra. My musimy ściągnąć kibiców na trybuny, a to można uzyskać tylko przez widowiskowy futbol i zwycięstwa. Nie można więc powiedzieć, że czeka nas łatwa runda.

Jakby pan zachęcił fanów do chodzenia na mecze Warty, biorąc pod uwagę, że jesienią pod względem postawy na własnym stadionie byliście najgorsi w I lidze?

- Rok temu udowodniliśmy, że potrafimy być rycerzami wiosny, graliśmy skutecznie i dostarczaliśmy publiczności sporo emocji. Mam nadzieję, że teraz uda nam się to powtórzyć. Zapewniam, że każdy kto przyjdzie w niedzielę na Stadion Miejski, zobaczy odmienioną Wartę.

Jak długo kibice będą mogli oglądać na murawie Piotra Reissa? Prezes Izabella Łukomska-Pyżalska oznajmiła, że jeśli forma będzie dopisywać, to wręcz nie pozwoli panu zawiesić butów na kołku.

- Trudno odpowiedzieć na to pytanie. Obecnie skupiam się wyłącznie na tym, by jak najlepiej wypaść w rundzie wiosennej. Nie wybiegam w przyszłość i nie zastanawiam się co będzie w czerwcu. Muszę przede wszystkim wywalczyć miejsce w składzie i zagrać przeciwko KS Polkowice.

Trener Jarosław Araszkiewicz mówił jakiś czas temu, że w pewnym momencie oczy jeszcze chcą, ale nogi już nie ciągną. Czy pan może potwierdzić te słowa?

- Coś w tym jest. Z upływem lat każdy piłkarz traci na szybkości. Mam jednak nadzieję, że wystarczy mi umiejętności i doświadczenia, by wnieść do drużyny jakieś pozytywy. Ze swojej strony zawsze staram się grać dobrze, strzelać bramki i mieć kontakt z kibicami. Może dlatego ludzie nie patrzą mi w metrykę.

Niedawno pojawiły się głosy, że może pan wrócić do Lecha, choć już nie w roli piłkarza. Czy to prawda?

- Rozmawiałem z władzami Kolejorza, ale bardziej o organizacji meczu z okazji zakończenia przeze mnie kariery. Klub wyraził zainteresowanie, zobaczymy jak to się dalej potoczy. Póki co wciąż gram, dlatego trzeba jeszcze poczekać. Nie prowadziłem natomiast żadnych negocjacji w kwestii ewentualnej posady w Lechu.

Źródło artykułu: