Przed meczem z Łódzkim Klubem Sportowym w Górniku panuje pełna świadomość tego, jaką wagę dla układu miejsc w dolnych rejonach tabeli może mieć sobotnia potyczka. - Zmierzymy się z drużyną, która zajmuje miejsce za nami w ligowej tabeli i musimy ten mecz wygrać, żeby oddalić się od strefy spadkowej - wyrokuje Adam Marciniak, pomocnik zabrzańskiej drużyny.
Recepta na zwycięstwo w starciu z beniaminkiem według gracza śląskiej drużyny jest prosta. - Musimy wyjść na boisko i zagrać tak, jak w meczu z Lechią Gdańsk. Nie możemy sobie też pozwolić na to, żeby po raz kolejny przespać pierwszą połowę, bo może się to dla nas źle skończyć - przyznaje popularny "Ribery".
Dla Marciniaka pojedynek z ŁKS-em jest o tyle szczególny, że 23-latek jest wychowankiem łódzkiego klubu. On sam najpierw skierował swoje kroki do Widzewa... - Chciałem zapisać się do klubu, ale w Widzewie nie było mojego rocznika. Był za to w ŁKS-ie i dlatego tam rozpocząłem treningi, przechodząc w klubie przez wszystkie szczeble juniorskie, aż do pierwszego zespołu - wyjaśnia piłkarz górniczej drużyny.
- Każdy klub ma swoją historię i także ŁKS ma w swojej bogatej tradycji pewien szczególny mecz z Górnikiem. W 1957 roku, kiedy zabrzanie zdobywali tytuł mistrza Polski na Roosevelta przyjechał ŁKS, który w cuglach wygrał to spotkanie 5:1. Po tym meczu jeden z dziennikarzy nazwał tę drużynę "rycerzami wiosny" i choć minęło już ponad pół wieku, ten przydomek w dalszym ciągu blisko do tego klubu przylega - referuje pochodzący z Łodzi zawodnik.
Z nowszych dziejów obu klubów zawodnik wspomina mecz z rundy jesiennej sezonu 2009/10, w którym Górnik pożegnał się na rok z najwyższą klasą rozgrywkową. - Przyjechałem do Zabrza z ŁKS-em, bo byłem do Łodzi wypożyczony. Bardzo potrzebowaliśmy wtedy punktów, Górnik zresztą również i to zabrzanie dopięli swego, wygrywając ten mecz 2:0. Nie miałbym nic przeciwko temu, żeby w sobotę ten wynik się powtórzył - zapewnia gracz drużyny 14-krotnych mistrzów Polski.