Triumf pod batutą debiutantów - relacja z meczu Polonia Bytom - Sandecja Nowy Sącz

Polonia Bytom zwycięstwem rozpoczęła rundę wiosenną. W pierwszym tegorocznym meczu przy Olimpijskiej niebiesko-czerwoni pokonali Sandecję Nowy Sącz 2:1 (1:0), a triumf śląska drużyna zawdzięcza w głównej mierze koncertowej grze debiutantów.

Aż siedmiu nowych zawodników zdecydował się oddelegować do gry w wyjściowym zestawieniu na inauguracyjne spotkanie z Sandecją trener Polonii, Dariusz Fornalak. Zamysł szkoleniowca bytomian okazał się być w pełni trafionym, bo śląska drużyna zwycięstwem rozpoczęła ligowe zmagania w 2012 roku, a ojcami tego triumfu byli w głównej mierze gracze, pozyskani przez klub z Olimpijskiej w zimowym okienku transferowym.

Pierwsza połowa spotkania nie była pasjonującym widowiskiem. Oba zespoły grały bez pomysłu na sforsowanie szyków obronnych rywala. Kiedy tak się dzieje mecz zazwyczaj kończy się bezbramkowym remisem, albo o wyniku spotkania decyduje stały fragment gry. Tak też było tym razem. W 17. minucie spotkania po dograniu Pawła Alancewicza z rzutu rożnego w polu karnym Sandecji najwyżej wyskoczył debiutant Martin Baran i ładnym strzałem głową otworzył wynik spotkania.

To nieco rozruszało niemrawych wcześniej gości, ale to bytomianie byli bliżej zdobycia drugiej bramki, niż nowosądeczanie doprowadzenia do wyrównania. Tuż przed przerwą za sprawą akcji przeprowadzonej przez duet debiutantów z bytomską przeszłością, gospodarze mogli podwyższyć prowadzenie. David Kobylik ładnym zagraniem za plecy obrońców uruchomił Przemysława Trytkę, ale napastnik Polonii z ostrego kąta posłał piłkę kilkadziesiąt centymetrów obok prawego słupka.

Mecz na dobre rozkręcił się jednak dopiero po zmianie stron. Wtedy to do odrabiania strat rzuciła się Sandecja, ale dobrze dysponowany tego wieczora debiutujący między słupkami bytomskiej bramki Marcin Cabaj za każdym razem wychodził z opresji obronną ręką.

Polonia przyczajona na własnej połowie czekała na błąd rywala i okazje do kontry i tej doczekała się w 59. minucie gry. Wówczas po błędzie gości w środku pola, piłkę na lewym skrzydle przejął, a jakże, debiutant Przemysław Szkatuła, popędził pod pole karne nowosądeczan, gdzie zagrał futbolówkę do debiutanta-weterana Hermesa. Ten z pierwszej piłki odegrał do stojącego przed pustą bramką Daniela Mąki, który dobrze wiedział co z takim zagraniem zrobić.

Kiedy wydawało się, że druga bramka ustawiła mecz i Sandecja już się nie podniesie, na kwadrans przed końcem spotkania w polu karnym gospodarzy Piotr Kulpaka starł się z Piotrem Kosiorowskim. Doświadczony gracz drużyny z Nowego Sącza padł w obrębie "szesnastki", a sędzia bez chwili zawahania wskazał na wapno. - Piotrek Kulpaka dobrze wiedział, czym grozi kontakt w takiej sytuacji, a ja sam jestem zbyt doświadczonym zawodnikiem, żeby czegoś takiego nie wykorzystać - przyznaje "Kosior".

Na uderzenie z 11. metra zdecydował się Arkadiusz Aleksander, ale Cabaj sparował piłkę na poprzeczkę. Wobec dobitki napastnika gości był już jednak bezradny. - Nie trafiłem tej piłki dobrze rękami i dlatego poszła na poprzeczkę. Potem nie udało mi się już tak szybko wstać, żeby jeszcze rzucić się do dobitki - wyjaśnia golkiper niebiesko-czerwonych.

W końcówce podopieczni trenera Roberta Moskala dążyli jeszcze do wyrównania, ale skoncentrowani gracze z Bytomia nie popełniali błędów, choć czasami puszczały im nerwy. W efekcie tego gospodarze kończyli mecz w osłabieniu, po tym jak drugą żółtą kartkę obejrzał Wojciech Wilczyński, debiutujący oczywiście w barwach śląskiej drużyny.

Kto wie, jakim wynikiem ten mecz by się zakończył, gdyby goniąc wynik w końcówce Sandecja mogła liczyć na pomoc swoich fanów. Tych na stadionie nie było już jednak od dobrej godziny. Choć na Śląsk przyjechało kilkuset szalikowców z Nowego Sącza, to po pół godzinie meczu w sektorze kibiców gości nie było już żadnego z nich.

Powód? Na stadion nie zostali wpuszczeni sympatyzujący z nimi fani GKS Tychy i Cracovii. W akcie solidarności z "braćmi po szalu" kibice Sandecji także zdecydowali się obiekt opuścić i udać się w drogę powrotną.

Pomeczowe komentarze trenerów

Robert Moskal (trener Sandecji Nowy Sącz): Pierwszą połowę meczu przespaliśmy, dlatego ta bramka długo wisiała nad nami i ostatecznie padła. W drugiej połowie nasza gra wyglądała już lepiej, ale zrobiliśmy wręcz trampkarski błąd, dopuszczając do kontry 3-1, która zakończyła się drugą bramką dla Polonii. Goniliśmy wynik do końca, ale nie udało się wywalczyć chociaż remisu. Na przyszłość na pewno nie możemy pozwolić sobie, żeby wchodzić w mecz dopiero od 45 minuty spotkania.

Dariusz Fornalak (trener Polonii Bytom): Cokolwiek bym tutaj nie powiedział, nie będzie to miało żadnego znaczenia, jeżeli nie utrzymamy I ligi dla Bytomia. Widzieliśmy dzisiaj na boisku grupę ludzi, która robiła wszystko, by zadowolić tych wspaniałych kibiców, którzy spragnieni futbolu w ligowym wydaniu przyszli na stadion i nieśli nasz zespół dopingiem. Wygraliśmy mecz, ale to jest dopiero początek, bo czeka nas jeszcze wiele bolesnych starć, by cel przed nami postawiony wypełnić.

Polonia Bytom - Sandecja Nowy Sącz 2:1 (1:0)
1:0 - Baran 17'
2:0 - Mąka 59'
2:1 - Aleksander 74'

Składy
:

Polonia
: Cabaj - Wilczyński, Kulpaka, Baran, Szkatuła (76' Białkowski), Mąka, Hermes, Kobylik, Alancewicz (79' Maliszewski), Michalak, Trytko (56' Paulista).

Sandecja
: Bieszczad - Fechner, Zlatohlavy, Frohlich, Woźniak, Kosiorowski, Petran (46' Trochim), Gawęcki, Majkowski (84' Niechciał), Burkhardt (73' Wiśniewski), Aleksander.

Żółte kartki
: Trytko, Wilczyński, Paulista, Mąka (Polonia) - Woźniak, Trochim, Zlatohlavy (Sandecja).

Czerwona kartka: Wilczyński /81', za drugą żółtą/ (Polonia).

Widzów: 2998.

Komentarze (0)