Bydgoszczanie chcieli wykorzystać sobotnie porażki Termaliki Bruk-Bet Nieciecza i Piasta Gliwice, choć oficjalnie w rozmowach tego nie przyznawali. W przypadku wygranej mogli awansować nawet na drugą pozycję w tabeli i mieć zapas punktowy nad goniącymi ich rywalami. - My generalnie musimy najpierw patrzeć na siebie - komentował napastnik Rafał Leśniewski. Z kolei Olimpia musi mocno bić się o utrzymanie i dla niej każdy punkt jest na wagę złota. Taka stawka mocno sparaliżowała obie drużyny.
Zwłaszcza w pierwszej połowie było to słabe widowisko. Ciekawie zaczęło się robić od 21. minuty. Wówczas kapitalnie obsłużony przez Adriana Błąda doświadczony Paweł Zawistowski z najbliższej odległości pokonał Wróbla. Później Zawisza niespodziewanie cofnął się do obrony, co zemściło się na osiem minut przed przerwą. Oleksy faulował Kryszaka w polu karnym, a Cieśliński pewnie pokonał Pejkova.
Znacznie bardziej interesująco było po przerwie. Tutaj za każdym razem najpierw na prowadzenie wychodzili grudziądzanie, a bydgoszczanie skutecznie odrabiali straty. Ozdobą kolejki była przepiękna bramka zdobyta z rzutu wolnego z ponad 35 metrów przez Mariusza Kryszaka. Wówczas już mało kto wierzył w ostateczny sukces gospodarzy.
- Stało się jednak inaczej i nie wiem z czego to wynikało - przyznał pomocnik Jarosław Ratajczak. - Zawisza w całym meczu oddał z sześć celnych strzałów na bramkę, z czego straciliśmy cztery bramki. Tak być nie powinno, skoro byliśmy zdecydowanie lepszym zespołem, co było widać na boisku.
Ale końcówka należała do gospodarzy. Trener Janusz Kubot wpuścił na plac gry dwóch ofensywnych graczy - Michała Masłowskiego i Rafała Leśniewskiego. Ten pierwszy wykorzystał dośrodkowanie z lewej strony i mocnym strzałem wbił piłkę przy lewym słupku Wróbla. Rozbita Olimpia nie była w stanie odpowiedzieć na trafienie bydgoszczan, a sama straciła czwartego gola. Vahan Geworgian wykorzystał błąd defensywy biało-zielonych i z najbliższej odległości pokonał golkipera Olimpii.
Powiedzieli po meczu
Marcin Kaczmarek (trener Olimpii): Z punktu widzenia kibica był to naprawdę fajny mecz, bo rzadko kiedy pada siedem bramek. Natomiast dla szkoleniowca jest to bolesna, gdyż jeśli strzela się trzy bramki u wicelidera rozgrywek i nie zdobywa punktu, to jest dramat. Popełniliśmy za dużo błędów w defensywie. Uważam, że byliśmy równorzędnym partnerem dla gospodarzy.
Janusz Kubot (trener Zawiszy): Ekipie z Grudziądza należy się szacunek, bo postawiła nam niezwykle trudne warunki. Wiedzieliśmy, że w derbach nie będzie ładniej gry, a raczej więcej walki w powietrzu. Bojan Pejkov spisał się średnio, zwłaszcza zawalił przy trzeciej bramce Mariusza Kryszaka. Wiedzieliśmy o tym, iż Olimpia przy stałych fragmentach jest bardzo groźna.
Zawisza Bydgoszcz - Olimpia Grudziądz 4:3 (1:1)
1:0 - Zawistowski 21'
1:1 - Cieśliński (k.) 37'
1:2 - Kłus 50'
2:2 - Gevorgian 60'
2:3 - Kryszak 72'
3:3 - Masłowski 77'
4:3 - Gevorgian 89'
Składy:
Zawisza Bydgoszcz: Pejkov - Drzymont, Jankowski, Oleksy, Stefańczyk, Wójcicki, Strąk (54' Masłowski), Zawistowski (84' Piętka), Gevorgian, Ekwueme, Błąd (54' Leśniewski).
Olimpia Grudziądz: Wróbel - Ratajczak, Kościukiewicz, Kowalski, Cieciura (90+1' Sulej), Grischok (61' Domżalski), Kłus, Kryszak, Frańczak, Dziedzic (84' Białek), Cieśliński.
Żółte kartki: Jankowski, Oleksy, Ekwueme (Zawisza) oraz Grischok, Frańczak, Kryszak (Olimpia).
Sędzia: Łukasz Bednarek (Koszalin).
Widzów: 8000 (gości: 350).