Wielki mecz dla Stali (relacja)

Pierwsza połowa, mimo dwóch bramek nie przysporzyła wielu emocji. Druga odsłona meczu to już zupełnie inne widowisko. Spotkanie drużyn, których kibice za sobą nie przepadają, ściągnęło na stadion w Stalowej Woli dużą liczbę widzów. Nikt nie mógł narzekać. Dramaturgia trwała do ostatniego gwizdka.

Artur Długosz
Artur Długosz

Spokojny początek

Derby rządzą się swoimi prawami. Na stadionie tłumy widzów, napięcie wśród piłkarzy. Stalowcy za wszelką cenę nie chcieli tego meczu przegrać. Dla lokalnych fanów liczyły się tylko trzy punkty. Zespół z Lublina na Podkarpacie przyjechał po przełamanie. Motorowcy przegrali pierwsze dwa mecze, w Stalowej Woli chcieli w końcu zdobyć jakieś punkty. Ta sztuka im się nie udała, ale po kolei.

Początek meczu był dość niemrawy w wykonaniu obu drużyn. Widać było, że zespoły badają swoje możliwości i nie chcą szybko stracić bramki. Żadna ze stron nie kwapiła się do zdecydowanych ataków. Pierwsza groźna akcja miała miejsce w 8. minucie. Wtedy to Piotr Adamczyk otrzymał podanie na linii pola karnego, ładnie przyjął piłkę, lecz zamiast oddać szybki strzał, zdecydował się na podanie, w efekcie którego futbolówka trafiła pod nogi jednego z lublinian. Dwie minuty później na fantastyczne uderzenie zdecydował się Jaromir Wieprzęć. Piłka uderzona bardzo mocno i precyzyjnie przeleciała tuż nad bramką. Skończyło się na strachu dla kibiców Motoru. Dwie minuty po tym zdarzeniu szczęścia próbowali goście. Na posterunku był jednak bramkarz Stali, kapitan Tomasz Wietecha.

Stalowowolscy Nigeryjczycy w roli głównej

W 18. minucie kibice gospodarzy zamarli. Na strzał z dystansu zdecydował się Przemysław Żmuda. Piłkę przed siebie odbił Wietecha, doskoczył do niej Janusz Iwanicki, były piłkarz Stalówki i umieścił ją w bramce. Sędzia spotkania odgwizdał jednak pozycję spaloną i skończyło się na strachu. Pięć minut po tym wydarzeniu Stalowcy objęli prowadzenie. Najpierw strzał oddał Longinus Uwakwe, piłka po rykoszecie powędrowała na rzut rożny. Przy dośrodkowaniu z rogu boiska źle zachował się bramkarz Motoru, Przemysław Mierzwa, który wypuścił futbolówkę z rąk. Główkował Jaromir Wieprzęć, lecz piłka odbiła się od obrońcy i spadła tuż pod nogi Abela Salamiego. Ten nie zastanawiał się ani sekundy i umieścił ją w bramce. - W sytuacji, kiedy padła pierwsza bramka, to powinna być ona mojego autorstwa. Bramkarz Motoru wypluł piłkę i ja ją uderzyłem, lecz trafiłem w obrońcę. Na szczęście futbolówka trafiła do Salamiego, który zdobył gola - komentował po spotkaniu Jaromir Wieprzęć. Innego zdania był zawodnik Motoru, Krzysztof Lipecki. - Przy pierwszym golu mógł być spalony. Zawodnik Stali zagrywał do innego, a ja byłem ostatnim zawodnikiem i wydaje mi się, że arbiter mógł odgwizdać spalonego - stwierdził pomocnik Motoru. Po strzelonej bramce szał radości ogarnął stalowowolską publiczność.

Bramkę zdobył Abel Salami po wcześniejszej akcji Longinusa Uwakwe. Obydwaj Nigeryjczycy występujący w Stali byli najlepszymi zawodnikami na boisku. Uwakwe dzielnie walczył w środku pola, a w ataku szalał Salami. - Abelowi Salami należą się wielkie słowa uznania - stwierdził po meczu szkoleniowiec Stalówki, Władysław Łach.

Szybka odpowiedź Motoru

Bramka zadowoliła chyba gospodarzy, którzy skupili się na obronie wyniku. W tym momencie zaatakowali Motorowcy, którzy powoli zaczęli przejmować inicjatywę. W 32. minucie lubelski zespół wyrównał. Gospodarze zbyt krótko wybili piłkę, na linii pola karnego dopadł do niej Rafał Król, zdecydował się na strzał, którego Tomasz Wietecha obronić nie mógł. Piłka tuż przy słupku zatrzepotała w siatce. - Troszeczkę czuję się winny utraty bramki. Źle wybiłem piłkę i Tomek Wietecha nie miał szans dobrze interweniować przy tym strzale - powiedział Tadeusz Krawiec.

Po wyrównującej bramce przewagę osiągał raz jeden, raz drugi zespół. Klarownej sytuacji bramkowej jednak już nie było i pierwsza odsłona meczu zakończyła się remisem 1:1.

Kluczowe zmiany trenera Łacha

Od pierwszych minut w drugiej połowie w składzie Stali w miejsce Jonasza Jeżewskiego pojawił się Kamil Karcz. Była to kluczowa zmiana, bo młody zawodnik znacznie rozruszał grę Stalowców. Już w drugiej minucie po rozpoczęciu gry idealnym podaniem obsłużył Abela Salamiego, lecz ten trafił w słupek. Karcz raz po raz wykładał kolegom idealne piłki, lecz ci nie potrafili wykorzystać jego zagrań. Dodatkowo młody pomocnik udanie dryblował w polu karnym i próbował strzelać. Początek drugiej połowy należał zdecydowanie do Stalowców. W 63. minucie Władysław Łach dokonał kolejnej zmiany, która zadecydowała o losach meczu. Z boiska zszedł Piotr Adamczyk, a pojawił się na nim Tomasz Walat. Bardzo szybko, bo już dwie minuty po swoim wejściu mógł zdobyć bramkę, lecz z ośmiu metrów trafił prosto w Mierzwę. Walat otrzymał jeszcze jedną idealną szansę na zdobycie gola. W końcówce spotkania...

Emocjonujące widowisko

Ostatnie trzydzieści minut dostarczyło kibicom wielu emocji. W 65. minucie na prowadzenie mogli wyjść piłkarze Motoru. Sam na sam z Wietechą znalazł się Marcin Popławski, jednak przeniósł piłkę nad poprzeczką. W 77. minucie bardzo ładnym strzałem popisał się Łukasz Misztal, lecz dobrze interweniował kapitan Stalowców. W odpowiedzi z 20 metrów uderzał Walat - piłka przeleciała nad poprzeczką.

Bramka na wagę trzech punktów

W 86. szał radości ogarnął kibiców w Stalowej Woli. Lewym skrzydłem popędził Krzysztof Trela. Na wysokości pola karnego zdecydował się na płaskie podanie. Tam na piłkę czekał już Tomasz Walat, który umieścił ją w siatce. - Czekałem na piłkę, strzeliłem po długim roku i wturlała się ona do siatki - komentował po meczu strzelec zwycięskiej bramki. Po wyjściu na prowadzenie Stalowcy nie oddali pola gry lublinianom, spokojnie kontrolowali mecz i jeszcze starali się atakować. Wynik meczu już się jednak nie zmienił.

Po ciekawym i emocjonującym spotkaniu Stal ze Stalowej Woli pokonała lubelski Motor. Było to drugie zwycięstwo zielono-czarnych w tym sezonie. Dla Motoru to trzecia porażka. Ten wynik ma także inny wymiar. Dla kibiców ze Stalowej Woli bardzo wiele znaczy pokonanie Motoru. Ta sztuka Stalowcom udała się już kolejny raz. W ostatnich latach Motor nie potrafi znaleźć recepty na zespół z Podkarpacia. W sobotnim spotkaniu było wszystko, co jest potrzebne do dobrego widowiska. Pełne trybuny, dobry mecz, ładne i ciekawe akcje, bramki i emocje do ostatniego gwizdka. Takich spotkań chcemy oglądać więcej.

Stal Stalowa Wola - Motor Lublin 2:1 (1:1)
1:0 - Salami 23'
1:1 - R. Król 32'
2:1 - Walat 86'

Składy:

Stal Stalowa Wola: Wietecha - Wieprzęć, Piszczek, Bartkowiak, Lebioda, Krawiec, Uwakwe, Trela, Adamczyk (63' Adamczyk), Jeżewski (46’ Karcz) , Salami

Motor Lublin: Mierzwa - Misztal, Żmuda (62' Syroka), Bożyk, Ptaszyński, Lipecki, Falisiewicz, Rafał Król (82' Wawrzyńczok), Popławski (71' Kowalczyk), Kamil Król, Iwanicki

Żółte kartki: Uwakwe, Wieprzęć (Stal) oraz Falisiewicz, Syroka (Motor)

Sędzia: Tomasz Musiał (Kraków)

Widzów: 5000 (gości: 300).

Najlepszy piłkarz Stali: Abel Salami.

Najlepszy piłkarz Motoru: Janusz Iwanicki.

Piłkarz meczu: Abel Salami.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×