Orest Lenczyk: Nadzieja umarła ostatnia

Do ostatnich sekund meczu z Arką Gdynia piłkarze Śląska Wrocław walczyli o to, aby zagrać w półfinale Pucharu Polski. Wrocławianom, mimo dobrego meczu i zwycięstwa 3:1, nie udało się wyeliminować gdynian.

Piłkarze Śląska Wrocław pokonali 3:1 Arkę Gdynia. Trzecią bramkę wrocławianie strzelili w 90. minucie gry. Do awansu do półfinału Pucharu Polski wicemistrzom Polski zabrakło jednak jeszcze jednego trafienia. - Puchary mają to do siebie, ze dostarczają emocji. Piłkarze podkreślają, bardzo się cieszą, że atmosfera na stadionie była absolutnie sprzyjająca, pomagająca. Serdecznie za to dziękują. Sądzę, że zawodnicy, wkładając w ten mecz wiele sił, stworzyli dobre widowisko. Na początek psując, a później odrabiając i doprowadzając do wyniku, który dawał jeszcze nadzieje, która umarła ostatnia - powiedział Orest Lenczyk, trener WKS-u.

Opiekun wicemistrzów Polski odniósł się także do pracy arbitra, Marcina Borskiego z Warszawy. - Przed meczem zwróciłem się do obserwatora z ramienia Polskiego Kolegium Sędziów, uważając za nietakt, aby do takiego meczu desygnować sędziego z Warszawy. Więcej nie powiem, aby nie być pociągany do Warszawy. Kawał drogi i nie chce mi się jechać. Sądzę, że również publiczność miała sposobność oglądania naszego międzynarodowego sędziego - zaznaczył "Oro Profesoro".

Trener Śląska Wrocław podkreślił także, że chciał w tym sezonie zmierzyć się jeszcze raz z Legią Warszawa. - Nie chcę powiedzieć, że zagraliśmy w miarę naszych możliwości, ale z pewnością powtórzyliśmy Cracovię jeśli chodzi o zaangażowanie. Nawet bramki się zgadzają. Wspominałem, że drugi gol w Gdyni popsuł nam ten mecz, a tym bardziej ta bramka stracona w środę, bo w pucharach niestety liczą się gole zdobyte na wyjeździe - tak, że później odbierają one szansę miejscowym. Pożegnaliśmy puchar. Bardzo żałuję, bo zarówno piłkarze, jak i ja chcieliśmy doczekać się konfrontacji z Legią za tą porażkę 0:4 - mówił Orest Lenczyk.

Opiekun wicemistrzów Polski odniósł się także do zwyżkującej formy jego podopiecznych. - Chcę podkreślić, że z Koroną to był mecz, w którym mogły paść trzy wyniki. Dwa powiedzmy w miarę zadowalające, a trzeci to porażka. Przegraliśmy i to nas w tabeli mocno osłabiło, pozwoliło innym zespołom dojść bardzo blisko do nas. Z Arką liczyło się absolutnie zwycięstwo i to przynajmniej dwoma bramkami, a później rzuty karne, albo trzema, nie tracąc przy tym żadnej. Arka gra w I lidze, Korona w ekstraklasie i to ze sporymi aspiracjami. Stworzyliśmy sobie w środę dużo sytuacji i to nieważne, że przeciwko zespołowi z I ligi, bo Arka mocno walczyła o dobry wynik. Udało się strzelić tylko trzy bramki, ale czy to był lepszy mecz niż ten przeciwko Koronie? Nie wiem. To był inny przeciwnik, inne emocje - zaznaczył doświadczony trener.

- Analizując statystycznie mecz z Koroną, okazało się, że nie musieliśmy wcale go przegrywać. Z kolei statystyki z Gdyni po pierwszej połowie pokazywały, że nie byliśmy drużyną gorszą. Po drugiej części meczu dziennikarze sponiewierali nas tak mocno, że nawet pomyślałem, czy w ogóle panuję nad tą drużyną - podsumował.

Źródło artykułu: