Wszyscy ci, którzy życzyli Ruchowi Radzionków rychłego upadku, obejdą się smakiem. Śląski klub może uznać początek wiosny za udany nie tylko pod względem sportowym, ale także organizacyjnym. Sześć punktów zdobyte w dwóch inaugurujących rundę wiosenną starciach i nowa umowa sponsorska z gminą Radzionków sprawiły, że nad klubem z Narutowicza znów zaświeciło słońce.
- Otrzymamy od miasta 120 tys. złotych, tylko do końca tego sezonu. Latem przed nowym sezonem raz jeszcze siądziemy do rozmów - wyjaśnia Tomasz Baran, prezes Cidrów. Poprzednia umowa z miastem obligowała radzionkowski magistrat do przelewania na konto klubu 300 tys. złotych na cały rok, zatem na nowej umowie Ruch... zyskał, zważywszy, że ta obowiązywać będzie raptem przez nieco ponad dwa miesiące.
Rozmowy między klubem i miastem trwały od kilku miesięcy. Przedłużający się impas w negocjacjach powodował, że w mediach pojawiało się coraz więcej spekulacji na temat, czy aby na pewno gminie zależy na dalszej współpracy z Ruchem, będącym dziś najlepszą wizytówką Radzionkowa w kraju.
- Spekulacje prasowe nie ułatwiały nam porozumienia. Nigdy nie usłyszałem z ust burmistrza Tobora, że klub powinien ogłosić upadłość. Te doniesienia były kłamliwe i szkodziły wizerunkowi Ruchu i gminy. Urząd Miasta jest dziś największym sponsorem klubu i zawsze na pomoc ze strony gminy mogliśmy liczyć - przyznaje szef klubu z Narutowicza.
Pojawiło się także światełko w tunelu, w sprawie rozpoczęcia prac nad budową nowego stadionu miejskiego, który umożliwiłby Ruchowi grę w Radzionkowie, a nie jak dotychczas gościnnie rozgrywać swoje mecze ligowe na obiekcie w Bytomiu-Stroszku. Kluczowe rozstrzygnięcia powinny zapaść latem, kiedy będzie jasny ligowy byt Cidrów na pierwszoligowym froncie.