The Rolling Stones z Konwiktorskiej
Polonia Warszawa pewnie pokonała przy Konwiktorskiej Śląsk Wrocław. Tak dobrze Czarne Koszule tej wiosny jeszcze nie grały.
Zwycięstwo nad Śląskiem było trzecim, jakie w tym roku zanotował stołeczny zespół. Pokonanie Łódzkiego Klubu Sportowego było jednak zwyczajnym obowiązkiem, a do wyrwanie kompletu oczek Jagiellonii Polonistom wystarczył ledwie kwadrans niezłej gry. W niedzielę - po półgodzinnym wzajemnym badaniu sił - Czarne Koszule wrzuciły piąty bieg i nie dali żadnych szans drużynie Oresta Lenczyka.
- Graliśmy jak The Rolling Stones za najlepszych lat. Były też takie momenty, kiedy fałszowaliśmy i popełnialiśmy dużo błędów, ale ten wynik napawa optymizmem przed kolejnymi spotkaniami - cieszy się Czesław Michniewicz, który zaliczył fantastyczny debiut w roli trenera stołecznej jedenastki.
Jedyne, o co kibice mogą mieć do Polonistów pretensje to fakt, że nie pokusili się oni o wbicie czwartej bramki, dzięki której w bezpośrednich meczach ze Śląskiem mieliby wynik remisowy. - W pewnym momencie, gdy Władek Dwaliszwili zmarnował doskonałą sytuację, zacząłem myśleć, że warto by się postarać o kolejną bramkę. Wydaje mi się jednak, że nie będzie to miało już większego znaczenia, a mała tabela nie będzie potrzebna do rozstrzygnięcia mistrzostwa - wyjaśnia trener stołecznego zespołu.
Jego zespół do lidera traci cztery oczka i każda kolejna wpadka może zaowocować tym, że Czarne Koszule wypadną z gry o najwyższe laury. W najbliższej kolejce Poloniści zagrają na trudnym terenie w Zabrzu i muszą zrobić wszystko, by udowodnić, że progres jest stały, a niedzielna wygrana nie była dziełem przypadku.