Dlatego nic dziwnego, że latem możemy spodziewać się kolejnych wzmocnień na tej pozycji. Według różnych doniesień do Zawiszy ma przyjść bramkarz Wojciech Kaczmarek, który aktualnie prezentuje barwy Cracovii Kraków. Sam zawodnik należy zresztą do grupy graczy związanych umową z menedżerem Radosławem Osuchem, obecnym właścicielem bydgoskiego klubu.
Natomiast miejscowi kibice podczas meczu z Flotą Świnoujście głośno skandowali nazwisko i imię kontuzjowanego Andrzeja Witana. - Pejkov zdecydowanie popełnił błąd przy pierwszej straconej bramce - komentował trener Janusz Kubot. - Kandydatowi do awansu po prostu nie wypada tracić bramek w 90 minucie spotkania - denerwował się kapitan gospodarzy Łukasz Skrzyński. - Mam nadzieję, że sumę nieszczęść już powoli wyczerpaliśmy.
Teraz w najbliższą sobotę bydgoszczan czeka wyjazd do Ząbek, gdzie zagrają z szesnastym w tabeli Dolcanem. Nie jest pewne, czy w tym meczu do składu wróci wspomniany już Andrzej Witan, który ponad dwa tygodnie nie trenował z drużyną z powodu zwichniętego palca. - Niestety, mamy aktualnie tylko jednego bramkarza, bo nawet rezerwowi są kontuzjowani. Musimy to przeczekać, bo nie wiadomo, kiedy Witan wróci do pełni treningów - ocenił Kubot.
Przy ostatnich "popisach" Pejkova i bydgoskiej obrony warto też przytoczyć jedną statystykę. Jesienią zespół Zawiszy stracił najmniej bramek w całej I lidze. W pierwszych trzech wiosennych kolejkach niebiesko-czarni dali sobie wbić już dziewięć goli, czyli połowę tego co pół roku wcześniej. A wcześniej Bułgar był reklamowany nawet jako jednokrotny reprezentant swojego kraju. - Jako kapitan muszę uspokoić młodszych kolegów, szczególnie gorące głowy. Z Ząbek musimy przywieźć trzy punkty - zakończył Skrzyński.