Wisła Kraków wkroczyła na "drogę krwi, walki, potu i męczeństwa"

- Na razie właściciel powiedział: "idziemy drogą trudną, krwi, walki, potu i męczeństwa. Dlatego wam pomogę". I zaczął nam pomagać. Bądźmy mu za to wdzięczni i doceniajmy to, bo nie tak dawno jak postanowiłem, że wracam do Krakowa, to pomyślałem, że wiele osób tylko i wyłącznie dlatego, że on kocha ten klub, żyła godnie i przeżyła mnóstwo wspaniałych chwil - mówi wiceprezes Wisły Kraków [tag=4213]Jacek Bednarz[/tag], który w środę przedstawił sytuacją finansową Białej Gwiazdy, która daleka jest od mglistych zapewnień byłego prezesa Bogadana Basałaja.

Złe oszacowanie budżetu i przeinwestowanie w budowę drużyny, która w końcu z pozytywnym skutkiem miała walczyć o Ligę Mistrzów, doprowadziły do tego, że krakowski klub ostatni rok rozrachunkowy zakończył na minusie. Dziurę załatała pożyczka od właściciela Wisły Bogusława Cupiała, ale i tak 13-krotny mistrz Polski nie uniknie zmian.

- Zderzenie się z taką trudną sytuacją oznaczało, że takie zmiany w zarządzie i klubie musiały zostać przeprowadzone. To jest dopiero początek zmian. Drugim krokiem wychodzenia z kłopotów jest podjęcia działań mających na celu przywrócenie firmie pełnej płynności finansowej, żeby można było normalnie prowadzić działalność, żeby żaden usługodawca i ktokolwiek, kto pracuje dla Wisły w jakimkolwiek charakterze nie czekał na wynagrodzenie. Ufam, że w okresie kilku najbliższych tygodni taką sytuację osiągniemy i przygotowania do sezonu rozpoczniemy normalnie, a tego typu sytuacje będą już przeszłością. Musieliśmy przemyśleć strategię na 12 najbliższych miesięcy plus kwiecień i maj, czyli okres na najbliższy sezon. Przygotowaliśmy całkiem nowy budżet odpowiadający możliwościom spółki i taki, który w tych warunkach wydaje się być do przeprowadzenia. O ile zostanie zmniejszony? Bardzo trudno dziś o precyzyjną odpowiedź, ale musimy liczyć się ze zmianą rzędu nawet 15-20 proc. - tłumaczy Bednarz. Oznacza to, że budżet stopnieje z 50 mln nawet do 40 mln. Budżet nie zakłada ewentualnego awansu Wisły do europejskich pucharów: - Jestem realistą. Wolę najgorszą prawdę od najlepszego kłamstwa i dzięki temu łatwiej mi się żyje. Ten budżet jest na wariant bardzo pesymistyczny, który zakłada, że gramy tylko ligę.

Bednarz nie chciał konkretnie odpowiedzieć na pytanie, co dokładnie spowodowało to, że Wisła znalazła się w takim, a nie innym położeniu finansowym: - Staram się na trudne odpowiadać, ale proszę mi wybaczyć - to nie jest pytanie do mnie, to nie jest pytanie do tego zarządu. Myślę, że odpowiedź na to powinna być znana, ale ze względu na moją kulturę pracy i postępowania byłoby niegrzeczne, nieładne i chyba haniebne, gdybym próbował teraz o tym mówić. Nie wypada mi. Czeka nas trudny okres, ale ja się tego spodziewałem, nie boję się z tym zmierzyć. Póki co nie oglądamy się za siebie i nie myślimy o tym, co będzie bardzo daleko przed nami. Wierzę, że stać na to, żeby znaleźć drogę do wyjścia.

Kłopoty ekonomiczne Wisły oznaczają, że wciąż niespełniona będzie idea powstania akademii piłkarskiej przy klubie. - Szkolenie młodzieży to jest dobry pomysł, ale nie zapominajmy, że tu też muszą wystąpić pewne proporcje. Mówiąc w skrócie, inwestuje się pieniądze, żeby dostać produkt. Wrzucamy do "maszynki mielącej" grupę ludzi i część z tej grupy odpada, a część to ci, na których liczymy. Proporcje tego, na co liczymy i co dostajemy, muszą być takie, żeby to się opłacało. Jeśli 300 piłkarzy musi się przewinąć przez grupy młodzieżowe, żeby jeden z nich trafił do pierwszej drużyny, to sami sobie odpowiadamy na pytanie, ile ten jeden musi wygenerować zysku. Tylko w ten sposób to przynosi efekt. Legia ma Wolskiego i Żyro. Wisła wydała w tym czasie na szkolenie młodzieży mniej, a ma w pierwszej drużynie Bruda i Czekaja. Porównajmy, ile to kosztowało ich, a ile Wisłę. To się musi opłacać finansowo. Nie będzie od 1 lipca decyzji o tym, że stawiamy na młodzież, a pierwszej drużynie wystarczy utrzymanie - mówi wiceprezes Białej Gwiazdy.

Bednarz zaapelował do kibiców Białej Gwiazdy, by nie oddalali się od klubu w trudnej chwili, a wręcz przeciwnie - by wsparli Wisłę w chudszych czasach: - Dziękuję kibicom, którzy są z nami, mimo frustracji i zawodu. Jest w tym sezonie u nas parę ważnych meczów. Są derby, jest mecz przyjaźni ze Śląskiem i chciałbym zaapelować do kibiców, którzy chcieliby pomóc Wiśle. Kto ma już karnet, bilet niech przyjdzie i przyprowadzi na derby kogoś, kto jeszcze nie ma wejściówki. Wsparcie kibiców będzie dla nas bezcenne w najbliższym czasie. Chciałbym widzieć kibiców w komplecie, kiedy zacznie się nowy sezon. Oni jak mało kiedy będą mogli być naszym dwunastym zawodnikiem. Być może tym najważniejszym. W innym przypadku też sobie poradzimy, ale to będzie inna walka - kogoś, kto jest sam na polu bitwy.

Źródło artykułu: